Składanie kwiatów na grobach żołnierzy radzieckich poległych podczas walk w 1945 r. na terenie Płońska i okolic, budzi szereg kontrowersji. Wiceburmistrz Teresa Kozera, na temat wizyty na cmentarzu żołnierzy radzieckich wyraziła się m.in. tak: „W każdym narodzie są dobrzy ludzie, wrażliwi i tacy, którzy nie mają takiej opinii, a wojny wszczynają wielcy dygnitarze, którzy nie liczą się z ludzkimi, pojedynczymi losami”. Wiceszefowa miasta przytoczyła pewną historię.
W zeszłym roku w rocznicę wkroczenia do Płońska Armii Czerwonej w 1945 r. Delegacje płońskich samorządów złożyły kwiaty na grobach żołnierzy radzieckich poległych na ziemi płońskiej podczas walk z armią niemiecką. Zaraz po tym 20 stycznia 2017 r. na płocie hali sportowej w Płońsku pojawił się sporych rozmiarów anty sowiecko-samorządowy transparent o następującej treści: „ Pietrasik, Stolpa, czy wy jakiś honor macie? Mordercom polskich żołnierzy kwiaty składacie.
W przeddzień 19 stycznia ub. r. podczas obrad samorządu miejskiego doszło do ostrej polemiki na temat wizyty przedstawicieli płońskiego magistratu pod pomnikiem żołnierzy radzieckich między opozycyjnym radnym Marcinem Kośmidrem, a burmistrzem Andrzejem Pietrasikiem.
Wiceburmistrz Teresa Kozera podczas ostatnich obrad samorządu miejskiego 31 stycznia oficjalnie poinformowała, o tegorocznej wizycie przedstawicieli samorządów Płońska na cmentarzu żołnierzy radzieckich w Bolęcinie, w której osobiście uczestniczyła. Przy tej okazji wiceburmistrz przytoczyła pewną historię
- Wielkie losy wojenne toczą się z powodu decyzji podejmowanych przez różnych ludzi rozpoczęła historyczny wątek Teresa Kozera podczas obrad samorządu miejskiego 31 stycznia. - II wojna miała swojego Hitlera i Stalina. Na Cmentarzu w Bolęcinie jest pochowanych wielu żołnierzy. Patrzę na ten wątek przez pryzmat okrutnych, ludzkich losów – dodała lekko łamiącym się głosem.
Starsza kobieta ze stolicy Mołdawii
(...)”Latem 1988 r. Przyjechała do Płońska starsza kobieta z Kiszyniowa miała 86 lat. 43 lata szukała poprzez Międzynarodowy Czerwony krzyż w Szwajcarii, w Moskwie grobu swojego syna, który miał 17 lat, kiedy zginął na polach, gdzieś w okolicach Bolęcina. Miałam okazję poznać osobiście tę kobietę. Opowiadała o swoim synu, który od dziecka był bardzo utalentowanym chłopakiem. Grał pięknie na kilku instrumentach, wspaniale malował obrazy. Gdyby dane mu było przeżyć, być może należałby do artystycznych elit tego świata. Ale nie dane mu było przeżyć. Kiedy miał nie całe 17 lat, dostał karabin i kazano mu iść na Berlin. Matka od tego momentu, kiedy po raz pierwszy przyjechała do Bolęcina i ustaliła, że tu jest pochowany jej syn, przez 6 lat jeszcze przyjeżdżała do Płońska. Na grobie zainstalowała niewielką tablicę, potem opatrzyła też zdjęciem, które miała, kiedy już nie mogła przyjeżdżać, pisała do zaprzyjaźnionej rodziny w Płońsku. Wysyłała też listy do telewizji rosyjskiej. Słyszała, że Polacy niszczą pomniki żołnierzy rosyjskich, że może zniszczą też cmentarz, na którym pochowany jest jej syn. Odpowiadano jej, że dopóki żyje senior rodziny, z którą była zaprzyjaźniona, jego dzieci i wnuki, nic takiego się nie stanie. Żeby przekonać tą kobietę, że na cmentarzu nic się nie dzieje, starszy pan zawoził tam swoje dzieci i wnuki, które rosły z roku na rok, robił zdjęcia i wysyłał do Kiszyniowa, żeby starsza kobieta też mogła spokojnie żyć. Kiedy zmarła, po 6 latach od wydarzeń początkowych, o których mówię, jej córka – znany lekarz w stolicy Mołdawii, Przysłała list informujący, że mama zmarła i że ma nadzieję, że grób jej brata pozostanie na długie lata w spokoju. No tak to jest, że skomplikowane są wojenne losy. W czasie II wojny światowej, historia jednej z polskich rodzin wyglądała tak, że kobieta z pięciorgiem małych dzieci była deportowana ze wsi Sochocin do obozów w Pomiechówku i Działdowie. To była moja babcia. Najmłodszy z jej synów miał 3 lata. Inna rodzina w momencie, kiedy miała być deportowana kolejna wioska w gminie Ojrzeń w powiecie ciechanowskim, została ostrzeżona przez niemieckich osadników z sąsiedniej wsi. Rodzina zabrała dzieci i wszystko co się dało na wozy i uciekła jak najdalej. W ten sposób została uratowana rodzina mojej matki, która wtedy miała rok”(...)
- W każdym narodzie są dobrzy ludzie, wrażliwi i tacy, którzy nie mają takiej opinii, a wojny wszczynają wielcy dygnitarze, którzy nie liczą się z ludzkimi, pojedynczymi losami, dlatego do Bolęcina pojechałam, jako przedstawiciel Urzędu Miasta i będę od czasu do czasu jeździć ze swoimi dziećmi i wnuczkami. Przepraszam, że pozwalam sobie na coś takiego, ale transparent rozwieszony na płocie hali sportowej rok temu, nie jest w stanie zmienić mojego zdania i zdania mojej rodziny w tej sprawie – stwierdziła wiceburmistrz.
"Na miłość boską, nie zapraszajnmy na objad gwałciciela!"
Radny Marcin Kośmider zaproponował wiceburmistrz lekturę książki „Czerwona zaraza” , w której zamieszczone zostały relacje kobiet z terenu powiatu płońskiego w czasie wojny, które przez żołnierzy radzieckich były traktowane jak łup wojenny. - To wielki nietakt. My dbamy o te groby - przedstawił swoją opinię radny Marcin Kośmider. - Tam nigdy nie było żadnych zniszczeń, ani zbezczeszczeń. Mało tego groby są naprawiane. Jesteśmy katolikami, wybaczamy, ale na miłość boską, nie zapraszajmy na obiad gwałciciela, któremu wybaczyliśmy. Trzeba rozróżnić te dwa tematy, bo to jest wielki nietakt. To jest pani sprawa, czy pani będzie sobie jeździła prywatnie, czy nie, ale pani służbowo reprezentuje Urząd Miasta. - powiedział radny.
"Pozostańmy przy swoich racjach"
Wiceburmistrz Teresa Kozera odpowiedziała radnemu, że dopóki będzie reprezentować Urząd Miasta jej postawa się nie zmieni. Stwierdziła też, że przedstawiła jeden tylko niektóre ludzkie losy i że ludzie bywają bardzo różni w poszczególnych wspólnotach, w poszczególnych narodach. - Pan akurat tutaj przytoczył skrajnie odmienny przykład i ma pan do tego prawo. Pozostańmy przy swoich racjach – zakończyła swoją wypowiedź Teresa Kozera.
Na zdjęciu wiceburmistrz Teresa Kozera podczas obrad samorzadu miejskiego 31 stycznia przytacza historyczną refleksję. obok przewodniczący Henryk Zienkiewicz ( z l.) oraz burmistrz Andrzej Pietrasik.
Na zdjęciu cmentarz żołnierzy radzieckich w Bolęcinie. Fot. dobroni.pl
Na zakończenie tego wątku radny Wojciech Bluszcz polecił wiceszefowej Płońska lekturę książki „Czterdzieści siedem lat życia” Władysława Kluza.
Tekst/fot. (DK)
Na zdjęciu tytułowym: transparent, który zawisł w styczniu zeszłego roku na ogrodzeniu MCSiR w Płońsku przy ul. Kopernika. Fot. archiwum plonsk24.pl
Lamentujesz nad obcymi talentami . A talenty rodzime krzewiące kulturę Polską ZABIŁAŚ soją ,,dobrocią ". Nie interesuję mnie Twoje zdanie. Jesteś ostatnią osobą która ma prawo wypowiadać się na temat dobroci . Rusz swoje sumienie , jeśli oczywiście je masz ? Co zrobiłaś 4 lata temu .