Coraz więcej małych lokali sklepowych stoi pustych, a witryny są opatrzone kartką z napisem: „Do wynajęcia". Najbardziej pustostany rzucają się w oczy na odcinku ul. Płockiej - od runku, do ronda z ul. Zduńską i Rutkowskiego, ale równiez w innych częściach miasta taki obraz jest coraz bardziej widoczny. Przedsiębiorcy wycofują się z handlu z powodu niskich obrotów i wysokich kosztów prowadzenia działalności.
Wyremontowana niedawno ul. Płocka i rynek miejski to dość atrakcyjne dla handlu miejsca. Bywały czasy, że o lokale handlowe przy głównych uliach - Płockiej, Grunwaldzkiej, Jędrzejewicza czy w Rynku - toczyły sie boje przetargowe, a ceny za metr osiągały kosmiczne jak na Płońsk pułapy.
Jednak od pewnego czasu upadło tam kilkanaście mniejszych lub większych sklepów prowadzonych przez płońskich przedsiębiorców. Powód - niskie obroty i wysokie opłaty czynszowe oraz koszty osobowe stałe. Tylko na odcinku ulicy Płockiej - od rynku do małego ronda ostatnio przestało istnieć pięć sklepów różnych branż. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Płońsk staje się miastem umierającego small businessu, a zarabiają jedynie duże sieciówki spożywczo-przemysłowe.
- Jak tak dalej pójdzie, to prywatni, mniejsi przedsiębiorcy z Płońska zostaną na bruku - mówi jeden z właścicieli małego sklepu. - Jeżeli w sklepie mam przeważnie oglądających, a nie kupujących, to nie zarabiam na ZUS-y swoje i pracowników, czynsz dla właściciela, nie mówiąc o pensjach i pieniądzach na towar. Po wyczerpaniu własnego kapitału trzeba zwijać interes albo brnąć w kredyty. Oba rozwiązania to katastrofa - przyznaje mieszkaniec Płońska.
Likwidacja każdego miejsca handlowego oznacza powiększanie bezrobocia i powolne, ale widoczne kurczenie się rodzimego rynku. Kurczy sie też wewnętrzny obrót finansowy - właściciel lokalu traci wpływy z najmu, co może prowadzić do zatorów płatniczych w dość wysokim w mieście podatku od nieruchomości przeznaczonych na działalność gospodarczą. Poza tym mniej pieniędzy w obrocie, to mniejszy popyt w innych gałęzniach lokalnej gospodarki.
W ten sposób miasto stało się sypialnią dla płońszczan, którzy pracują np. w Warszawie lub miejscem do życia w coraz mniej perspektywnicznej codzienności dla dużej liczby bezrobotnych. Taką opinię podziela znaczna część mieszkańców Płońska.
W miejskim krajobrazie dominującą pozycję zdobyły duze sklepy sieciowe, które poza hegemonią na rynku spożywczym coraz śmielej wykluczają lokalnych handlowców z dziedzin towarów tekstylnych i przemysłowych.
Poza tym te sklepy mają gigantyczną ogólnopolską reklamę, jak "Biedronki", co dla lokalnych handlowców jest gwoździem do trumny. Pomijaąc fakt znacznych różnic cenowych, bo sieci kupują na innych zasadach, to właśnie zbudowanie krajowego brandu i masowa reklama są nie do przeskoczenia dla wiekszości małych firm.
Pewnym roziwązaniem mogłyby być zakazy reklamy masowej tego typu przdsięwzięć, co stosuje sie m.in. we Francji, ale jest to rozwiązanie na poziomie ustawy. Nie wiadomo, czy polscy posłowie chcieliby pójść na wojnę z sieciami.
Niechcący lokalny handel stacjonarny "dobija" również niedzielny targ. - To jest widoczne głównie w barnży obuwniczej i w ciuchach - mówi wlascicielka sklepu odzieżowego. - Niektóre propozycje mam podobne do tych z targu, ale ja nie mogę aż tak zejść z ceny. Bywa więc, że klientks u mnie zamierzy, obejrzy się w lustrze, ale zakupy zrobi w niedzielę na targowisku. To dla nas dramat, bo przez stałe koszty nie jesteśmy w tym obszarze konkurencyjni - mówi nasza rozmówczyni.
Z kolei szukanie nisz w segmencie odzieżowym i przemysłowym przeważnie kończy się klapą - rynek nie jest ekstrawagancki a przy tym mało zasobny. - Najlepiej sprzedaje sie typowa produkcja, bo jest znacznie tańsza niż krótkie serie i markowe towary - mówi właścicielka sklepu odzieżowego.
Na taki niepokojący stan rzeczy zwrócił również uwagę podczas obrad ostatniej sesji miejskiej radny Andrzej Mikołajewski, prywatnie prowadzący własną działalność w branży spożywczej. - Sieciowe supermarkety rosną w siłę, a mniejsi, przedsiębiorcy mają coraz większe problemy z utrzymaniem się na rynku - zaznaczył radny.
W liczącym 23 tys. mieszkańców Płońsku powstało pięć marketów dyskontowej sieci „Biedronka", do tego dochodzi Carrefour oraz Tesco. Wszytskie te miejsca gromadzą znaczne ilości codziennych klientów z Płońska i okolic - bo przy okazji ich istnienia w Płońsku upadają sklepiki wiejskie w okolicach miasta.
Pewną pociechą jest to, że mimo tak poważnej konkurencji od lat na rynku utrzymują się wieksze i mniejsze spożywcze sklepy osiedlowe, które dzięki staraniom włascicieli i pracowników zapracowały sobie na dobra opinię i ludzie chętnie tam kupują. Jest tych miejsc jednak za mało, by mówić, że lokalny handel się broni albo, że płońszczanie przykładają większą wagę do wspierania własnych przedsiebiorców.
Widoki na przyszłość nie są różowe tym bardziej, że płoński biznes nie wytworzył w sobie chęcie współdziałania w trudnych czasach. Wspólne są jedynie zagrożenia, co nie przekłada się jednak na współpracę.
Statystyka tylko w ministerstwie
Ilu przedsiębiorców zrezygnowało z działalności w Płońsku od stycznia do marca br.?
Jak poinformowano w płońskim magistracie, zmieniły się przepisy dotyczące ewidencjonowania działalności gospodarczej. Do niedawna taka statystyka dostępna była w urzędzie miejskim, ale obecnie urząd nie dysponuje już danymi związanymi np. z ilością zarejestrowanych prywatnych przedsiębiorców na danym terenie, którzy zrezygnowali z działalności gospodarczej. Wszelkimi informacjami w tej materii dysponuje Ministerstwo Gospodarki. Na mocy nowych przepisów działalność gospodarczą można zarejestrować w urzędach miejskich w całym kraju. Wcześniej organem ewidencyjnym był Burmistrz Miasta Płońska w przypadku tu prowadzonej działalności.
Nie potrzeba jednak danych statystycznych. Wystarczy spojrzeć na jedną z głównych ulic w centrum Płońska, by stwierdzić, że w tym miejscu nie było dotychczas tylu świecących pustkami lokali.(DK, PK)
Na zdjęciu w lewym, górnym rogu zamknięte sklepy na krótkim odcinku ulicy Płockiej - kliknij aby powiększyć