Aktualizacja: 2013-03-01
Padliśmy ofiarą oszustwa
Czytelnik Marek przesłał komentarz (poniżej), w którym podaje link do artykułu opisującego oszustwa wyłudzeniowe. Na liście tej znajduje się też niejaka Marta Kowalczyk, rzekomo autorka apelu, który w dobrej wierze opublikowaliśmy kilka dni temu.
Z dobrej woli pozostaje jedynie niesmak. List opublikowałem, bo wiem, jak straszną chorbą jest SM. Moją empatią w tej sprawie powodowały też doświadczenia rodzinne związane z tym schorzeniem.
Przykre jest to, że ludzie podobnymi działaniami wyrządzają straszną krzywdę osobom rzeczywiście chorym i szukającym wszędzie pomocy. Przyznam, że nie weryfikowałem specjalnie tej informacji, w przeciwieństwie do wiadomości z innych dziedzin, bo w głowie mi sie do dzis nie mieściło, że są to oszustwa na taką sklalę.
Uważam, że na podstawie adresów mailowych i innych śladów takie przypadki powinny być tropione a nadawcy surowo karani, bo wyrządzają krzywdę chorym i potęgują nieufność potencjalnych darczyńców.
Piotr Kaniewski
Napisała do nas pani Marta Kowalczyk - od dwóch lat chorująca na SM. W tak krótkim czasie horrendalnie drogie leki zjadły oszczędności jej i rodziny. Pozostała tylko rehabilitacja, także bardzo kosztowna. Kobieta prosi o wsparcie dowolną kwotą darowizny.
W zmaganiu się z ciężkimi chorobami chyba nie ma niczego bardziej upokarzającego, niż konieczność publicznego zwracania się o wsparcie finansowe na walkę o życie. Wiedzą o tym dobrze chorzy i ich rodziny, bo gdy kończą się pieniądze, to nie można liczyć na racjonalne wsparcie ze strony Narodowego Funduszu Zdrowia.
System opiera się wyłącznie na buchalterii medycznej i niewiele w odczuciu ludzkim ma wspólnego z empatią, współczuciem i skutecznością.
Problemy się piętrzą, gdy schorzenie jest przewlekłe, trudne w leczeniu lub nieuleczalne.
Do takich należy SM (sclerosis mulitiplex, stwardnienie rozsiane). Statystycznie jest to choroba rzadka i pewnie dlatego, a także z uwagi na fakt jej nieuleczalności NFZ tym osobom utrudnia życie, jak może. Co i raz słuchać o kolejnych bataliach „esemowców" o zwiększenie refundacji, zmianę systemu wycen zabiegów lub o wpisanie lekarstw na listy.
To muszą robić ludzie, którzy dosłownie czepiają się każdej szansy na utrzymanie sprawności fizycznej i chcący się ratować przed kolejnym rzutem choroby. Każdy kolejny eliminuje ich z w miarę normalnego życia społecznego i skazuje na niesamodzielność.
Metodą „rzutową" chorych na SM traktuje też ubezpieczyciel społeczny - jak powalczą, to coś rzuci.
Tymczasem choroba nie leczona postępuje szybko, a pacjent bez rehabilitacji (uporczywej i przewlekłej) traci szanse na hamowanie jej rozwoju. Stąd też apel pani Marty opisany w liście, do którego się przyłączamy.(PK)
„I od czego tu zacząć?
Bardzo trudno jest pisać o sobie i o chorobie. Niektórzy mnie znają, dla innych jestem zupełnie obcą kobietą.
Nazywam się Marta Kowalczyk. Do 2010 roku byłam zdrową dziewczyną. W sierpniu 2011 roku po dwóch tygodniach pobytu w szpitalu dostałam diagnozę: SM - stwardnienie rozsiane. Miałam wówczas 22 lata. Dla młodego człowieka, który ma plany na przyszłość, taka diagnoza jest szokiem!
Stwardnienie rozsiane jest chorobą przewlekłą, nieuleczalną, Przedmiotem ataku choroby jest mielina, materiał otaczający włókna nerwowe w mózgu i rdzeniu kręgowym. Mielina stanowi specyficzną izolację ułatwiającą przekazywanie impulsów nerwowych. Wielkość i głębokość uszkodzeń mieliny oraz miejsce ich występowania determinuje przebieg i objawy choroby.
Wypróbowałam już wszystkie metody nowoczesnego leczenia. Ani Betaferon za 3500 zł/miesiąc ani Tysabri za 7000 zł/miesiąc nie pomagały. Została mi tylko rehabilitacja, która jest bardzo droga, a to co proponuje NFZ jest niewystarczające. Dziś poruszam się za pomocą chodzika albo wózka inwalidzkiego.
Po wykorzystaniu wszystkich oszczędności swoich i rodziny, mój kolega wpadł na pomysł ręcznego wysłania maili. Jest to jedyna forma na którą obecnie mnie stać.
Jeśli uważasz, że możesz mi pomóc, to przekaż nawet symboliczną złotówkę. Wszystkie środki zgromadzone na subkoncie Fundacji będą wykorzystane na moje leczenie i rehabilitacje. Wszystkim darczyńcą, ludziom dobrego serca - SZCZERZE dziękuję.
Domyślam się, że wielu oszustów podszywa się pod osoby potrzebujące, jednak postanowiłam zaryzykować i spróbować tej drogi.
Można dokonywać dla mnie wpłat na moje subkonto Stowarzyszenia nr:
48 1090 0075 5285 7710 7041 3863
Marta Kowalczyk - Stowarzyszenie do walki z SM
Plac Kolegiacki 17, 61-841 Poznań
Tytuł przelewu: Darowizna Marta Kowalczyk"
Na zdjęciu - pani Marta Kowalczyk