Oskarżony o zabijanie i trzymanie zwierząt w fatalnych warunkach lekarz weterynarii zapewnia, że nigdy nie ranił i nie zabijał. W Dzierzążni prowadzi swą działalność od 12 lat, a od 5 lat współpracuje z gminą wykonując usługę odłowu bezpańskich zwierząt.
Jak informowaliśmy, wolontariusz z Pogotowia dla Zwierząt 12 grudnia natknął się na worki ze szczątkami martwych zwierząt na posesji wynajmowanej przez lekarza weterynarii w Dzierzążni. O makabrycznym odkryciu poinformował płońską policję.
Podejrzany lekarz weterynarii, który ma podpisaną umowę z wójtem gminy Dzierzążnia wobec którego toczy się dochodzenie pod kątem artykułu, który mówi o tym, że kto zabija, uśmierca albo dokonuje uboju zwierzęcia z naruszeniem przepisów, podlega karze pozbawienia wolności nawet do trzech lat, podkreślił, że w Dzierzążni jest weterynarzem od ponad 10 lat i nigdy nikt się na niego nie skarżył. Twierdzi, że nigdy nie ranił i nie zabijał zwierząt. Dodał także, że przypuszcza, iż cała sprawa może być nagonką na jego osobę i celowym działaniem, ponieważ odbywają się właśnie przetargi na odławiania zwierząt i ktoś może chcieć przejąć usługę. Dodał też, że teren gdzie znajduje się jego gabinet, jest terenem otwartym i ogólnie dostępnym dla każdego.
Gmina Dzierzążnia umowę na odławianie bezpańskich psów podpisała z oskarżonym obecnie lekarzem 5 lat temu w 2016 r. Jak informuje wójt gminy, odłowione zwierzęta trafiały do schroniska.
(DK)
Na zdjęciach: stan pomieszczenia, który zastał wolontariusz na posesji wynajmowanej przez le4karza weterynarii w Dzierzążni. Fot. Pogotowie dla Zwierząt.
Każda interwencja, odłowienie, przekazanie do schroniska i adopcja powinno być udokumentowane. Mylę się? Na jakiej podstawie Gminy płaciły za interwencję? Niech Pan nie snuje teorii spiskowych, bo udowodnienie niewinności w tej sprawie jest bardzo, bardzo łatwe. Dzisiejszy świat nie opiera się na słowie tylko dokumencie. Wystarczy wskazać gdzie są zwierzęta z interwencji. Jak nie w tych workach to gdzie?