Konferencja prasowa w domu parafialnym
Kontrowersyjna wystawa została podsumowana 10 grudnia konferencją prasową w domu parafialnym przy ul. ks. R. Jaworskiego, na której obecny był pomysłodawca Artur Kuciński oraz Mariusz Dzierżawski - członek rady fundacji Pro- Prawo Do Życia. Na konferencji obecni byli także wiceburmistrz Tresa Kozera, reprezentantka UM w Płońsku Małgorzata Adamska Jasińska, księża parafii M.M. Kolbe oraz przedstawiciel mieszkańców. Organizatorzy chcą powtórzyć wystawę, wiceburmistrz mówi, że wystarczy.
Antyaborcyjna wystawa choć zaistniała na niecałą dobę w Rynku, podobnie jak w innych miastach w Polsce, wywołała szereg kontrowersji swoją drastyczną formą. Krwawe zdjęcia porozrywanych, ludzkich płodów z zaawansowanych ciąży miały uświadamiać społeczeństwu okrucieństwo aborcji. Wystawę pokazano 6 grudnia na rynku miejskim, czyli w dniu, kiedy zabłysły świąteczne dekoracje, przy których rodzice z dziećmi robią sobie pamiątkowe zdjęcia. Według organizatorów to najlepszy czas dla takiej przezentacij, aby dotrzeć do sumień odbiorców. Według przedstawiciela fundacji Pro-Prawo Do Życia przedświateczny czas, to tak naprawdę próżne "święto zakupów". Jak argumentował organizator, wytawy takie są potrezbne, bo w Polsce dokonuje się ok. 600 legalnych aborcji.
Podczas konferencji prasowej w domu parafialnym organizatorzy bronili swych poglądów, a przedstawiciele płońskiego magistratu przytaczali negatywne opinie płońszczan, które doprowadziły do likwidacji wystawy.
Zabrakło mieszkańców
Artur Kuciński, na co dzień pracownik MCK, poinformował, że wystawę zorganizował jako osoba prywatna współpracująca od roku z fundacją Pro Prawo Do Życia. Aby wyjaśnic sens ekspozycji i jej przesłanie organizatorzy postanowili zwołac konferencję prasowa z udziałem mieszkańców Płońska. Niestety, poza dziennikarzami do domu parafialnego przybył tylko jeden zainteresowany sprawą płońszczanin. - Pewnie zabrakło odpowiednich informacji z państwa strony - mówiła wiceburmistrz Teresa Kozera. - Podczas niedzielnych mszy księża informowali o naszej dzisiejszej inicjatywie - odparł Artur Kuciński.
Na ekspozycję wystawy antyaborcyjnej na Rynku reprezentant otrzymał usną zgodę ze strony ratusza. Umowa pisemna, która dotyczyła 10-dniowego czasu ekspozycji miała być podpisana następnego dnia. Jednak już rano 7 grudnia na zlecenie płońskich władz ekspozycja została zdemontowana przez straż miejską z powodu telefonicznych interwencji mieszkańców. - Osobiście odebrałam 12 telefonów od mieszkańców zniesmaczonych pomysłem wystawy. Telefony odbierały też pracowniczki ratusza m.in. Małgorzata Adamska Jasińska - poinformowała wiceburmistrz Teresa Kozera podczas konferencji prasowej w sali domu parafialnego.
Wszyscy zdjęcia widzieli przed prezentacją
Małgorzata Adamska Jasińska po otrzymaniu informacji od pomysłodacy wystawy w Płońsku zaproponowała, aby wystawa odbyła się na trenie kościoła św. Michała Archanioła, jednak proboszcz odmówił. Jak stwierdziła wiceburmistrz Teresa Kozera, przed wydaniem zgody na prezentację na placu płońskiego rynku pracownicy ratusza widzieli zdjęcia, które znalazły się w czwartek po południu na rynku.
Na zdjęciu od prawej - probszcz Zbigniew Sajewski, wiceburmistrz Teresa Kozera, Małgorzata Adamska Jasińska i jedyny przedstawiciel mieszkańców Janusz Rosiak - przewodniczący zarządu rejonowego Związku Rencistów, Emerytów i Inwalidów. Na zdjęciu górnym od lewej - członek rady fundacji Pro Prawo Do Życia oraz pomysłodawca wystawy w Płońsku Artur Kuciński.Tylko szokująca wystawa
Obecnie organizatorzy chcą, aby wystawa odbyła się ponownie. Wiceburmistrz podkreśliła, że jaj zdaniem prezentacja mimo krótkiego czasu dostepności dla przechodniów, spełniła swoją rolę, ponieważ poruszyła opinię publiczną i nie ma sensu ponownie jej organizować. Dodała także, że jest praktykującą katoliczką i matką i nie zna w Płońsku żadnej osoby, która opowiedziałaby się za aborcją. Zamiast powtórki wystawy zaproponowała organizatorom, aby w Płońsku zorganizowali akcję zbierania podpisów pod antyaborcyjną petycją do Sejmu. Przedstawiciel fundacji stwierdził, że najlepszą i sprawdzoną formą jest właśnie szokująca wystawa, których zorganizował już 300 w całej Polsce.
Wystawy z finałem w sądzie
Wiceprezes fundacji przyznał także, że podobna sytuacja ze zdjęciem wystawy jaka miała miejsce w Płońsku wydarzyła się w Bydgoszczy. Jak poinformował Mariusz Dzierżawski, Fundacja Pro-Prawo Do Życia z powodu wystaw miała kilka spraw sądowych. Jednym z głównych oskarżeń było wywołanie zgorszenia publicznego. - Kiedyś w Poznaniu powiesiliśmy gigantyczny billboard z wizerunkiem Hitlera i dwójką zamordowanych dzieci z podpisem: „ Hitler wprowadził aborcję na życzenie dla Polek". Do prokuratury wystąpił lokalny działacz SLD oskarżając nas, że bezcześcimy szczątki ludzkie i propagujemy nazizm. Prokuratura uznała ten zarzut za absurdalny i nie wszczęła postępowania - mówił wiceprezes.
Proszę nie łączyć wystawy z LZA
Artur Kuciński podkreślał, że irytuje go łączenie w prasie lokalnej i przez wiceburmistrz Teresę Kozerę jego osoby jako pomysłodawcy wystawy z Miejskim Centrum Kultury i stanowiskiem szefa LZA. Na jeden z zarzutów wiceburmistrz Teresy Kozery dotyczący niefortunnej daty drastycznego pokazu, pomysłodawca nawiązał do Heroda i biblijnej rzezi niewiniątek. - Dziwę się, że z powodu opinii 12 osób podejmuje pani decyzję o demontażu wystawy - zarzucał Kuciński. - Telefonów z pretensjami było więcej - odbierały je także pracowniczki urzędu, głównie Małgorzata Adamska Jasińska. - odpowiedziała Teresa Kozera dodając, iż żałuje że nie podała telefonu bezpośrednio do organizatora.
- Proponuję, aby po nowym roku zrobić wystawę proaborcyjną - może na plakatach wtedy byłaby uśmiechnięta matka trzymająca martwe dziecko po aborcji - kontrował Artur Kuciński. Z kolei Mariusz Dzierżawski stwierdził, że przekazywanie telefonu bezpośrednio do organizatorów wystawy, to dobry pomysł, ponieważ w trakcie 300 wystaw w całej Polsce miał zaledwie 12 telefonów od mieszkańców.
Organizator odniósł się także do zarzutów, że oglądając wystawę dzieci narażone są na stres i traumę. - Głównie jest to problem rodziców, a nie dzieci. Kiedyś Gazeta Wyborcza cytowała dialog rodzica z dzieckiem, którzy przechodzili obok wystawy. Na pytanie dziecka: „ Mamusiu, dlaczego ten dzidziuś ma pourywane nóżki i rączki? - To co ja mam odpowiedzieć!" - mówiła matka - przytaczał Mariusz Dzierżawski. Organizatorzy udostępnili także psychologiczną definicję reakcji dziecka na piśmie.
Całość spotkania zakończyła się bez zawarcia jakiegokolwiek porozumienia. (DK)