Geografia wyborcza miasta ulega znacznemu przekształceniu, bo za dwa lata 21 radych wybierzemy w 21 jednomandatowych okręgach wyborczych. O podziale miasta radni zdecydują już w czwartek 18 października. Wiemy, jak mogą przebiegać granice okręgów.
Na JOW-y do Sejmu, postulowane ostatnio przez inicjatywę Zmieleni Pawła Kukiza musimy jeszcze długo poczekać, lub nie doczekać się ich wcale. Natomiast JOW-y gminne będą obowiązywały już od następnych wyborów samorządowych w 2014 r.
Tylko wybory w miastach na prawach powiatu (najbliżej nas w Płocku) oraz do samorządu warszawskiego będą przeprowadzone z wieloma elementami starego stylu, czyli lista kandydatów plus obowiązek przekroczenia progu 5 proc., by wziąć udział w proporcjonalnym dzieleniu mandatów.
Natomiast w pozostałej większości kraju zmiany są gruntowne.Podstawowa z nich, to obowiązek podziału obszaru gminy na tyle jednomandatowych okręgów wyborczych, ilu w danej gminie będzie wybieranych radnych. W gminach do 50 tys. mieszkańców do każdej rady wybierzemy 21 reprezentantów. W przypadku Płońska liczba się więc nie zmienia.
Jak podzielono miasto
Zgodnie z Kodeksem wyborczym rada miasta Płońska do końca października musi podjąć podstawową uchwałę o podziale. W okresie późniejszym można jeszcze korygować granice okręgów, ale muszą ku temu zaistnieć poważne przesłanki, jak choćby znaczne zmniejszenie lub zwiększenie liczby mieszkańców uprawnionych do głosowania w danym okręgu, co nam raczej nie grozi.
Zasada ustawowa określa, że okręg nie powinien liczy mniej niż 300 wyborów, a nie więcej niż 5 tysięcy. Aby gmina mogła to skorelować z własnymi realiami, przyjęto zasadę ustalania tzw. normy przedstawicielskiej, która wylicza się dzieląc liczbę mieszkańców przez liczbę wybieranych radnych. W Płońsku norma wynosi 1065 osób, co w podziale na „widełki" okręgowe oznacza, że nasz okręg nie może być mniejszy niż 533 osoby a nie większy niż 1597 osób zamieszkujących dany okręg. W proponowanym podziale żaden z okręgów nie ociera się nawet o te granice, więc w tym punkcie sporów raczej nie będzie.
Temperaturę dyskusji może za to podnieść szczegółowy podział szczegółowy i granice nowych okręgów ( w załączniku), a w istocie konkretna „zawartość" tych okręgów. - Układ przestrzenny i demograficzny miasta, w zakresie liczby mieszkańców poszczególnych ulic, spowodował, że dążąc do zachowania jednolitej normy przedstawicielstwa w okręgach, zaszła konieczność podzielenia niektórych z nich i przypisania części tych ulic do różnych okręgów wyborczych - czytamy w uzasadnieniu uchwały, która ma być głosowana w czwartek.
Już wiemy, że właśnie ten obszar zawartości uchwały wywołał u niektórych obecnych radnych zdziwienie lub nawet zdenerwowanie, gdyż do ich „mateczników" doszły miejsca, w których nigdy nie prowadzili kampanii, a być może nawet nie są na tyle znani, by w dwa lata nadrobić zaległości. Szczegóły tych wątpliwości pozostawiamy do wyłuszczenia samym radnym, gdyż nie chcemy w żaden sposób wpływać na ewentualny przebieg dyskusji w detalach.
Generalne założenie zostało bowiem spełnione, proponowany podział w zasadzie uwzględnia złożoność charakterystyki miasta i konieczność przyjęcia wariantów najbardziej logicznych w kilku dyskusyjnych podziałach. Nie można się tez kierować logika i interesem radnych obecnie zasiadających w radzie miejskiej, bo z założenia ustawy wchodzimy w zupełnie nowe realia wyborów w sensie technicznym, stylu prowadzenia kampanii i uczytelnienia reguł i relacji obywateli z samorządem.
Dla wielu to zupełna nowość
W ramach przypomnienia warto zaznaczyć, że wybory większościowe w okręgach jednomandatowych już dwukrotnie odbyły się w Płońsku po 1990 r., kiedy utworzono demokratyczne samorządy. Tak było w 1990 r. i w 1994 r., bo nowa ustawa samorządowa, którą posługiwaliśmy się w wyborach z 2010 r. obowiązywała od 1998 r.
Tamte czasy pamiętają jednak dzisiejsi co najmniej 40-latkowie, którzy mogli zagłosować w 1990 r., ale pamiętać nie mogą dwa pokolenia wchodzące w dorosłość wyborczą na przestrzeni tych 22 lat. A to w Płońsku bardzo liczna grupa, która dzięki nowym, czytelnym zasadom być może pójdzie do urn w 2014 r. i wpłynie na kształt samorządu.
Zwolennicy JOW-ów jako główną zaletę tego typu wyborów podkreślają ich czytelność jeden człowiek - jeden mandat - jednostkowa odpowiedzialność. O ile JOW-y w wyborach do senatu nie przyniosły spektakularnych werdyktów wyborczych, bo tam pozostał dwubiegunowy układ polityczny, to wybory samorządowe, szczególnie w mniejszych gminach, kierują się nieco innymi zasadami. I właśnie to rozwiązanie ustawowe może namieszać w samorządowym kociołku, a przy okazji być może zwiększy się wreszcie frekwencja wyborcza, bo w Polsce najmniej osób chodzi na wybory samorządowe, a najwięcej na prezydenckie.
Relacje powinny być albo przynajmniej równe, albo ze znacznym wzrostem frekwencyjnym po stronie samorządów, bo tu decydując być może o sprawach drobnych i drobniejszych, w istocie decyduje się o jakości życia i ogólnym nastroju, który dopiero przekłada się na odczucia i preferencje przy wyborach do parlamentu lub elekcji prezydenckiej.
W tej mierze wybory w 2014, o ile podniesie to aktywność obywatelską w zakresie różnorodności kandydatów i osobowości potencjalnych radnych, mogą zmienić stosunek ludzi do tego szczebla przedstawicielstwa, bo daje narzędzie w postaci możliwości rzeczowego rozliczania swojego radnego z jego działalności na rzecz miasta i okręgu. Dziś to zadanie jest utrudnione, bo w czterech dotychczasowych wielkich okręgach są miejsca, w których od lat żaden radny nie mieszkał, nie przychodził tam, bądź nie interesował się sprawami mieszkańców. Teraz każdy dużo mniejszy okręg będzie miał swojego reprezentanta, a od wyborców zależy, kogo, z jakim przygotowaniem samorządowym i reprezentatywnym i z jakimi pomysłami i umiejętnościami tam wyślą.
Samorząd dla singli
Nowy podział na JOW-y w Płońsku zmieni przede wszystkim styl kampanii wyborczych. Dotąd były one dość „wsobne", bo najpierw kandydat musiał sobie znaleźć listę (lub ona jego), z której będzie kandydował, potem musiał powalczyć o miejsce na tej liście kandydatów. Natomiast kampania w istocie sprowadzała się do uważnej obserwacji osób z tej samej listy, z obawami o koleżeńskie zagrywki poniżej pasa i oznaczała dla odważnych kopiowanie działalności lidera listy lub dla nie-odważnych zaniechanie jakiejkolwiek aktywności poza rodziną i znajomymi w myśl zasady: i tak się nie uda.
Obecne zasady wymuszą całkowite i bezwarunkowe wyjście do wyborców, spotkania, rozmowy i autoprezentację, ale też konieczność wykazania się umiejętnością słuchania ze zrozumieniem i respektowania złożonych obietnic wyborczych.
To otwiera szansę na poważna działalność przed singlami samorządowymi, którzy do tej pory nie chcieli kandydować z list, które kojarzą się bardziej z układem wewnętrznym niż z pełną lojalnością wobec swoich wyborców.
W przyszłych wyborach istniejące partie i obecne ugrupowania samorządowe z pewnością wystawia swoich kandydatów. Na pewno też liczący się kandydat na burmistrza zwiększy szanse „swoich" kandydatów w poszczególnych okręgach.
Być może pojawią się nowe formacje - stowarzyszenia itp., które też wystawią 21 kandydatów.
Ale nie można wykluczyć, że single z mocnym poparciem swoich środowisk wezmą poważny udział w rozgrywce o mandaty, co powinno się przenieść na inny styl uprawiania polityki samorządowej.
To jest szansa także na to, ze pojawią się nowi liderzy i aktywni ludzie, którzy nawet mimo przegranej stworzą prawdziwe struktury np. stowarzyszeń lokalnych działających stale, a nie tylko w ramach wyborów z budząca się aktywnością raz na cztery lata.
To jednak śpiew przyszłości.Na razie obecni radni przyjmą podział miasta na okręgi wyborcze i zaczną się sposobić do nowych realiów w walce o reelekcję. W tym samym czasie do nowej formuły wyborczej i do udziału w wyborach mogą się przygotowywać inni aktywni płońszczanie, którzy chcieliby coś dla miasta zrobić, zmienić, poprawić...
Piotr Kaniewski