Płońskim podziękowaniem, hołdem i świadectwem trwałości pamięci o osobach, które odeszły w inny wymiar istnienia, są Zaduszki Muzyczne. Tegoroczny uroczysty koncert odbędzie się w niedzielę 8 listopada o godz. 16 w nowej sali kina „Kalejdoskop".
„Non omnis moriar" - napisał antyczny poeta Horacy w wierszu „Exegi monumentum". Znaczy to - stawiam sobie pomnik (exegi monumentum), będzie on trwalszy niż ze spiżu, dlatego nie wszystek umrę (non omnis moriar).
To nie rozbuchane ego poety kazało mu stanąć w ten sposób w szranki z herosami i Bogami, ale zwykłe ludzkie marzenie, żeby nie zniknąć z ludzkiej pamięci. Fizycznej ulotności życia doświadczamy już jako małe dzieci, kiedy nagle znikają nam dziadkowie, później rodzicie, rodzeństwo. Często zdarzenia się tragicznie kumulują, kolejność odwraca się. Mamy więc tę bolesną świadomość odchodzenia zakodowaną. Nieuchronności tych zdarzeń w różnej perspektywie czasu. Ale równie silna, o ile nie mocniejsza jest pamięć i świadomość, że Oni żyją w nas, bo jesteśmy po prostu Ich cząstką.
Pamięć, boleść i nadzieję związaną z innym odejściem - choć też na zawsze - niesłychanie sugestywnie opisał Alex Haley w „Korzeniach". Gdy młodziutki Kunta Kinte zostaje pojmany przez handlarzy niewolników, jego ojciec Omoro na brzegu żeglownej rzeki odnajduje jedynie ślady stóp syna odciśnięte w piasku. Zgarnia je więc pieczołowicie, płacząc, umieszcza w tykwie. Już zawsze w wiosce Juffure będą o synu Omoro pamiętać. Przekonuje się o tym sam Alex Haley - prapraprapraprawnuk Kunta Kinte, kiedy po latach poszukiwań w archiwach i setkach rozmów z różnymi ludźmi dociera wreszcie nad brzeg rzeki Gambia. Tam w istniejącej nadal wiosce swojego przodka staje się uczestnikiem pradawnego rytuału „nakładania rąk", który znaczy - jesteś jednym z nas.
„Non omnis moriar" jest więc przykładem uniwersalnego, ponadkulturowego dążenia człowieka do przekroczenia progu nieśmiertelności, choćby w wymiarze jedynie swojej rodziny i kolejnych jej pokoleń. Tę cząstkę boskich marzeń nosi w sobie chyba każdy. Nie z próżności, ale pewnie bardziej ze strachu, zadając sobie pytanie, czy dobrze przeżył własne życie, czy będzie dobrym wspomnieniem dla bliskich, przyjaciół, znajomych... Bo to jest rzeczywiście trwalsze niż wszystkie spiżowe pomniki świata.
W Płońsku również pamiętamy o tych, którzy już odeszli. Pamiętamy artystycznie podczas uroczystych koncertów pod nazwą Płońskie Zaduszki Muzyczne, które w tym roku odbędą się już dziesiąty raz. Do artystycznych i filozoficznych wspomnień zachęciły nas przed dekadą dwie panie - Bożena Kaliściak (dyrektorka Miejskiej Biblioteki Publicznej) i Marzena Kunicka (założycielka Szkoły Muzyki i Tańca „Nutka").
Koncerty są wspomnieniem dosłownym i symbolicznym, bo nie ma znaczenia, że niektórzy są żegnani z imienia i nazwiska, a inni nie - najważniejszy jest moment wspólnego podziękowania, jak w tytule wszystkich koncertów „Pamięć za Serce".
Przez te lata na Płońskich Zaduszkach Muzycznych pojawiali się w rolach gości specjalnych aktorzy, dziennikarze, duchowni oraz prawdziwe Autorytety, jak ks. Boniecki czy prof. Bartoszewski. Ich udział był zawsze ucztą intelektualną i przeżyciem duchowym. Dzięki temu także w nas zostawili cząstkę własnego „Exegi monumentum".
W tym roku pożegnaliśmy profesora Władysława Bartoszewskiego, przyjaciela Płońska. Jego „non omnis moriar" zawiera się w prostej formule, że warto być przyzwoitym. Jak sam mówił z płońskiej sceny - to nie jest opłacalne, ale naprawdę warto... Proste słowa, ale jakże wielkie wyzwanie.
Piotr Kaniewski