To jeszcze nie rozwód z podziałem dóbr, ale coś na kształt separacji - porównując do sytuacji rodzinnej oddzielny start w wyborach Andrzeja Pietrasika i Elżbiety Wiśniewskiej. Oboje kandydaci mają więc swoje kręgi wspierających i współczujących, a arbitrem w tej sytuacji będą płońszczanie podczas wyborów.
Od dwóch kadencji Elżbieta Wiśniewska ściśle współpracowała z Andrzejem Pietrasikiem w ratuszu i podczas kampanii wyborczych. Jak sama przyznała publicznie, towarzyszyła burmistrzowi w najtrudniejszych chwilach w jego karierze zawodowej i politycznej, czyli w tracie śledztwa prokuratorskiego i rozprawami przed sądami w Sierpcu i Płocku, to znaczy od stycznia 2006 r.
Najpierw Elżbieta Wiśniewska była pełnomocniczką burmistrza ds. polityki informacyjnej i rzeczniczką, a od roku pełni funkcję dyrektorki Miejskiego Centrum Kultury w Płońsku. Była więc osobą bardzo dobrze poinformowaną i jednocześnie umiejscowioną w wąskim kręgu najbardziej zaufanych współpracowników Andrzeja Pietrasika.
Nic więc dziwnego, że dla burmistrza jej start w wyborach, bezpośrednia rywalizacja z nim o najważniejszą funkcję w mieście, jest informacją niespodziewaną.
Jako wielkie zaskoczenie Andrzej Pietrasik określił udział Elżbiety Wiśniewskiej w wyborach 16 listopada. Podczas konferencji w ratuszu (21 października) na pytanie dziennikarza Płońsk24 o ten fakt nie ukrywał, że był decyzją dyrektorki MCK zaskoczony. - Jeszcze poprzedniego dnia po południu rozmawialiśmy telefonicznie i ze strony pani Elżbiety nie padła żadna informacja o jej starcie wyborach burmistrzowskich. Następnego dnia, czyli w piątek 17 października, upływał termin rejestracji kandydatów na burmistrza. Przed pójściem piętro wyżej do Miejskiej Komisji Wyborczej Elżbieta Wiśniewska zrobiła sobie przystanek w moim gabinecie i poinformowała, że kandyduje - mówił w ratuszu Andrzej Pietrasik.
Przytoczyliśmy też słowa kandydatki, która na swoim spotkaniu z dziennikarzami 18 października powiedziała, iż bierze pod uwagę wszystkie scenariusze, czyli wygraną albo przegraną i w konsekwencji konieczność pożegnania się z pracą w MCK. Burmistrz jednoznacznie nie chciał określać swojego stanowiska, co będzie po wyborach. - To decyzja płońszczan, poczekajmy na koniec pierwszej czy drugiej tury - odpowiedział.
Dodał jednak w kontekście pytania, lecz w szerszym aspekcie, że w polityce najbardziej ceni sobie honor i lojalność wobec danego słowa, czy osoby, z którą blisko współpracuje.
- Gdy ktoś nie przestrzega tych podstawowych zasad, to doprowadza do zeszmacenia - mówił Andrzej Pietrasik, odwołując się m.in. do wydarzeń z listopada 1998 r., kiedy ówczesny radny z jego obozu poparł w wyborach burmistrza jego kontrkandydata Mariana Michniewicza (wówczas jeszcze burmistrza wybierała rada miejska - red.).
- Tam mieliśmy do czynienia z kuszeniem materialnym. Wówczas ja również miałem „ofertę kupna" dwóch głosów ze strony przeciwnej, wiec wtedy wygrałbym. Ale ja tak nie działam. Dzięki temu jestem w polityce od 25 lat i prowadzę działania z otwartą przyłbicą - mówił, przytaczając zdarzenia sprzed lat.
Andrzej Pietrasik dodał też, iż nie układał się nigdy z osobami, które go zdradziły. To z kolei, w kontekście konkretnych pytań o start Elżbiety Wiśniewskiej, można było odebrać jako sygnał dla rywalki, że jej start to wypowiedzenie lojalności.
Po pierwszych relacjach w innych mediach z konferencji, burmistrz rozesłał wszystkim swoje stanowisko, w którym zaznacza, iż jego wypowiedzi nie były skierowane personalnie wobec kontrkandydatki. „Moja wypowiedź na temat konieczności przestrzegania zasad etycznych i moralnych w polityce - podobnie jak w każdym innym aspekcie życia - jest moją subiektywną opinią, do której mam prawo. Nie mam zamiaru oceniać publicznie decyzji Elżbiety Wiśniewskiej o starcie w wyborach na burmistrza, ocenę tę pozostawiam głosującym płońszczanom." - czytamy w oświadczeniu Andrzeja Pietrasika.
Rywalka burmistrza apeluje o poszanowanie demokracji
W odpowiedzi na konferencję burmistrza, w czwartek 23 października w Bistro Qultura doszło do spotkania dziennikarzy z Elżbietą Wiśniewska. Kandydatka na burmistrza odczytała oświadczenie, które publikujemy poniżej i zaapelowała o wyborczą fair play. - Myślę, że od teraz powinniśmy skoncentrować się jedynie na prezentacji wyborcom naszych programów i pomysłów na miasto - dodała na zakończenie.
Treść oświadczenia:
W związku z wypowiedzią burmistrza miasta Płońska pana Andrzeja Pietrasika, jaka padła na jego konferencji prasowej 21 października, w sprawie mojego kandydowania na stanowisko burmistrza oświadczam, co następuje:
Absolutnie nie jest prawdą, że w czwartek w przededniu ogłoszenia mojego startu w wyborach, zapewniałam Andrzeja Pietrasika, że nie zamierzam kandydować na urząd burmistrza. W ogóle nie rozmawialiśmy na ten temat.
Nie mogę się zgodzić, by urzędujący, wieloletni burmistrz, w jakikolwiek sposób oceniał i reglamentował - najbardziej podstawowe dla funkcjonowania demokracji - prawo startu kogokolwiek w wyborach samorządowych. Czasy reglamentowanej przez władzę demokracji, 25 lat temu się skończyły.
Pragnę też oświadczyć, iż przez wiele lat, działając w lokalnym życiu samorządowym, nigdy, nawet przez jeden dzień, nie należałam do ugrupowania politycznego urzędującego burmistrza (Porozumienia Samorządowego Ziemi Płońskiej), w przeciwieństwie do wielu innych lokalnych polityków. Toteż jakiejkolwiek insynuowanie mi zdrady politycznej, jest po prostu niedorzeczne.
A tak na marginesie, mówienie o zeszmaceniu kogokolwiek, nie przystoi osobie publicznej. Nikomu nie przystoi.
Stąd mój apel, szanujmy demokrację, szanujmy nasze prawa, szanujmy się nawzajem, nawet - a może tym bardziej - jeśli rywalizujemy ze sobą o funkcje publiczne.
Pozostawmy wybór płońszczanom.
Dogadali się, czy nie?
W środowiskach trojga pozostałych kandydatów na burmistrza (Małgorzata Mucha, Krzysztof Tucholski, Dariusz Żelasko) od piątku 17 października panowało (panuje) przekonanie, że start Elżbiety Wiśniewskiej jest układem wyborczym z Andrzejem Pietrasikiem. - Po prostu Elżbieta wchodzi do drugiej tury z Pietrasikiem, a następnie ogłasza wycofanie się z wyborów i pozamiatane - mówili nam rozmówcy z tych trzech środowisk.
Ten tok rozumowania nie jest fantastyką polityczną, bo istnieje w Kodeksie wyborczym jego uzasadnienie. Otóż w poprzednich ordynacjach wyborczych, w obszarze bezpośrednich wyborów burmistrza, do drugiej tury wchodziły dwie osoby z najlepszymi wynikami. Jedna z tych osób mogła wycofać się w określonym terminie z ubiegania się o funkcję, ale na listę wchodził kandydat z trzecim wynikiem. Taką sytuację mieliśmy w Płońsku w 2006 r.
Teraz jednak art. 473 § 4 Kodeksu wyborczego mówi, że: „Jeżeli którykolwiek z dwóch kandydatów, o których mowa w § 3, wycofa zgodę na kandydowanie, utraci prawo wyborcze albo umrze, w ponownym głosowaniu bierze udział jeden kandydat."
A w takim przypadku w drugiej turze jednemu kandydatowi wystarczy 50 proc. plus jeden głos wskazań pozytywnych (zaznaczenia „x" w kratce przed nazwiskiem), by wygrać wybory.
Na tej przesłance zbudowany został przekaz, że istnieje układ Pietrasik-Wiśniewska, mający na celu eliminację pozostałej trójki i zapewnienie ponownej elekcji Andrzejowi Pietrasikowi.
Oboje jednak temu zdecydowanie zaprzeczają.
Wyborcze puzzle
Zaprzeczenie Elżbiety Wiśniewskiej i Andrzeja Pietrasika o wspólnej grze wyborczej jest co najmniej z kilku przyczyn wiarygodne.
Pierwszy powód w naszej ocenie, to werbalny i niewerbalny przekaz obojga wobec postawienia się w roli rywali. Uzupełnieniem słów są reakcje, jakie obserwujemy na spotkaniach z kandydatami. Ani burmistrz, ani dyrektorka odnosząc się do starcia wyborczego nie są na luzie; jednej i drugiej osobie drga powieka, gdy przychodzi się odnieść do siebie wzajemnie.
Powód drugi: Napięcie w obu środowiskach. Od pewnego czasu coraz mocniej zaczęły się uzewnętrzniać tarcia w obozie burmistrzowskim, a dziś podział jest jawny. Jedni i drudzy nie kryją już, że coś pękło. Większość komentarzy przedwyborczych odbywa się poza wpływem i kontrolą obojga kandydatów, a są to treści wskazujące na bardzo duży podział dotychczasowego monolitu samorządowego. Napięcie panuje też w ratuszu i instytucjach miejskich, bo wszyscy zastanawiają się, jak się sprawy potoczą i kto po 30 listopada zajmie gabinet w „akwarium".
Powód trzeci: Trudno by było teraz wyjaśnić wyborcom oraz własnym środowiskom, że to gra na niby. Wielu ludzi tak mocno zaangażowało się po jednej lub drugiej stronie, że obrócenie tego w hucpę byłoby strzałem w stopę. Zarówno Andrzej Pietrasik jak i Elżbieta Wiśniewska to silne osobowości, które potrafią za sobą pociągnąć ludzi, są w swoich środowiskach autorytetami, więc gdyby układ miał być, to zupełnie inaczej wyglądałaby sprawa relacji wzajemnej ich środowisk. A ta dobra nie jest.
Powód czwarty: Oboje mają duży elektorat negatywny. Z jednej strony silne osobowości, a z drugiej zmęczenie części płońszczan wciąż ta sama ekipa przy władzy wyklucza świadome dzielenie się elektoratem. O ile Elżbieta Wiśniewska ma bardzo duże szanse na wyciagnięcie na wybory młodych ludzi, to jednak znaczącą grupą wyborców będą też osoby z elektoratu burmistrza. Z kolei Andrzej Pietrasik również ma bardzo duże możliwości mobilizacji wyborców, ale on i jego rywalka mają małe szanse na sięgnięcie po elektoraty pozostałej trójki. Start obojga w walce o tę samą funkcję oznacza dla nich bardziej podział głosów i ryzyko przegranej niż eliminację pozostałej trójki kandydatów na burmistrza. Raczej nie ma się co łudzić, że frekwencja przebije pułap 51 proc. o kolejnych kilkanaście procent, więc tym bardziej „układ" przypominałby cyrkowe salto bez asekuracji.
Powód piąty: Taktyczny. Andrzeja Pietrasika nie ma na żadnej innej liście wyborczej niż w wyborach na burmistrza Płońska. Gdyby dogadał się z Elżbietą Wiśniewską, to przecież stanąłby na czele listy powiatowej, zdobył mandat dla siebie i prawdopodobnie pociągnąłby do rady powiatu jeszcze jedną osobę z płońskiej listy. Nie doszłoby także pewnie i do tego, że odrębne listy do powiatu wystawiałaby Elżbieta Wiśniewska, właśnie ze względu na ryzyko znacznego podziału głosów. Wówczas, sumując głosy listy wspólnej (Pietrasik-Wiśniewska) w całym powiecie i wyniki potencjalnych koalicjantów, Andrzej Pietrasik mógłby myśleć o fotelu starosty, a Elżbieta Wiśniewska o władzy w Płońsku. Bez własnego mandatu zostanie starostą jest jednak praktycznie niemożliwe, a burmistrz na lodzie i cudzej łasce zostać przecież nie chce.
Z kolei gdyby Pietrasik wiedział przed siódmym października, co w trawie piszczy, to zmontowałby listę do powiatu lub przynajmniej połączył kandydowanie na burmistrza ze startem w wyborach do rady miejskiej. Ewentualna przegrana z Elżbietą Wiśniewską w obecnej sytuacji równałaby się więc temu, że Andrzej Pietrasik po raz pierwszy od 1990 r. nie pełniłby żadnej funkcji z wyboru w samorządzie. Tym bardziej więc „układ" staje się pojęciem czysto teoretycznym, bo burmistrz wyraźnie sygnalizuje, że ma siłę do walki o kolejną kadencję i na emeryturę samorządową się nie wybiera.
Na razie jest więc tak, że od piątku 17 października tematem numer jeden wyborów samorządowych jest start Elżbiety Wiśniewskiej i reakcja na to Andrzeja Pietrasika. Pozostała trójka kontrkandydatów z własnego wyboru albo poprzez reakcję opinii publicznej, zeszła na plan dalszy. Lecz do wyborów jeszcze ponad trzy tygodnie, a prawdziwa kampania rozpocznie się dopiero po Wszystkich Świętych.
Piotr Kaniewski