Jak się okazuje, w rytm szlagieru „Piłem w Spale, spałem w Pile" szła pielgrzymka na Jasną Górę... - płońską publiczność w niedzielę rozbawiał Artur Andrus satyryk, autor tekstów, książek, piosenkarz, związany z radiową „Trójką", gospodarz wielu spotkań kabaretowych. Artysta został zaproszony przez Miejską Bibliotekę Publiczną, w ramach cyklicznych spotkań pn. „Płoński Salonik Literacki". Satyryk rozśmieszał do łez licznie zgromadzoną publiczność, przytaczając kilka zabawnych anegdotek.
Przed tym, jak na scenie płońskiego kina drugiego lutego pojawił gość wieczoru, wystąpiła płońska grupa „Muzycznie zwariowani" oraz uczniowie płońskiego LO (na zdjęciu poniżej), którzy rozgrzali publiczność przed „daniem głównym".
Na samym początku Artur Andrus przyznał, że po przyjeździe do Płońska usłyszał przypadkiem rozmowę dwóch pań przed kinem, podczas której padło takie zdanie: „Nie poszłam dziś do kościoła, a na Andrusa przyszłam".
Szczawnica, jazzmani i pielgrzymka
Artysta opowiadał m.in. o Marii Czubaszek i o książce „ Każdy szczyt ma swój Czubaszek". Nie obyło się oczywiście bez anegdotek związanych ze słynną piosenką „Piłem w Spale, spałem w Pile", na bazie której, doszło do szeregu zabawnych historii, którymi autor podzielił się z płońską publicznością. Cytujemy kilka z nich prosto z płońskiej sceny.
- Miałem szereg zdarzeń z piosenką „Piłem w Spale, spałem w Pile". - rozpoczął na scenie kina „Kalejdoskop"jeden z najzabawniejszy wątków Artur Andrus.- Co chwila dostawałem jakieś sygnały, że ta piosenka żyje własnym życiem. Drugie życie tej piosenki mnie zachwycało. Dowiedziałem się, że ludzie zaczęli przerabiać ten szlagier np. „Piłem w Szczawnicy" - dalej nie będę kończył... - rozwijał temat autor.
Drugie zdarzenie, to opowieść jazzmanów z „górnej półki", którzy podczas jednego z koncertów zostali poproszeni przez prezesa jakiejś dużej firmy, miłośnika jazzu, aby zagrali coś Rolling-stonesów, albo „Piłem w Spale, spałem w Pile". Jak wspominał satyryk, większość uczestników tej imprezy oczekiwała raczej jazzu w stylu „ Ona tu jest i tańczy dla mnie"... - Ja się poczułem dumny, choć moje kontakty z kolegami jazzmanami zostały nadszarpnięte - przyznał satyryk.
Trzecia historia, to nagrany przez telefon komórkowy przemarsz uczestników pielgrzymki do Częstochowy, którzy śpiewali właśnie ten szlagier... - Ja zdębiałem, bo nigdy się nie spodziewałem, że dotrę w te rejony „show-businessu"... - opowiadał autor.
- Oni sobie tylko trochę zwrotki zmienili, bo to im teologicznie nie pasowało. Wtedy wpadłem na pomysł, skoro jest takie zapotrzebowanie, to mogę napisać taką pielgrzymkową wersję i napisałem wtedy fragment:
„Idą sobie polną drogą tacy, którzy dużo mogą, dużo mogą znieść. Idą chude, idą grube, a na końcu ksiądz przez tubę śpiewa taką pieśń - Iść już nie dam rady dłużej. Dzisiaj śpię na Jasnej Górze, heeej ooo keeej... Panie Zbyszku, pani Henlu jutro państwo śpią w Licheniu. Heeej ooo keeej..."Na pierwszym miejscu Listy przebojów Trójki
Jedno z pytań płońskiej publiczności dotyczyło powstania płyty, która trafiła na pierwsze miejsce listy przebojów. Album „ Myśliwiecka" z kabaretowymi piosenkami Artura Andrusa w 2012 r. uplasował się na pierwszym miejscu tysiąc pięćsetnego wydania Listy Przebojów Trójki, co w Płońsku skomentował sam artysta, odpowiadając właśnie na pytanie jednego z widzów.
- Przy okazji tysiąc pięćsetnego wydania Listy Przebojów Trójki zostałem poproszony przez moich kolegów - Marka Niedźwieckiego i Piotra Barona - o poprowadzenie tego jubileuszowego koncertu. Zgodziłem się, ale potem sobie uświadomiłem, że oprócz dobry wieczór państwu, nie mam tam tak naprawdę nic do powiedzenia - przyznał artysta.
- Strach się przyznać, ale ja się nie wychowałem na liście przebojów. Wymyśliłem sobie wtedy, że jak nie mam nic konkretnego do powiedzenia, to się muszę czymś wygłupić. Więc napisałem fragment takiej dziadowskiej ballady - „Ballady o Baronie, Niedźwiedziu i Czarnej Helenie".
Powiedziałem ludziom, że ja to znalazłem, że to jest znalezisko „archeologiczne" i zaśpiewałem to na początku tego koncertu. Piotr Baron powiedział wtedy coś takiego i to poszło w eter i poszło w świat: „No chyba to będzie trzeba zgłosić do zestawu do głosowania".
- Jak się coś takiego mówi, to trzeba liczyć się z konsekwencjami. Ludzie zaczynali się upominać o tę piosenkę. Piosenka bez „poczekalni" trafiła na pierwsze miejsce listy przebojów po tygodniu. To był szok - kontynuował Andrus.
Wyprzedził Madonnę Claptona i Stinga
- Ja z przyjemnością wymienię teraz te nazwiska - zmierzał do sedna piosenkarz. - Proszę państwa na liście wygrałem z Phillem Collinsem, ze Stingem, z Madonną, z Ericem Claptonem. Lubię powtarzać te nazwiska w tym kontekście, chociaż ciekaw jestem, jak oni by zareagowali, jak by usłyszeli z czym przegrali... - mówił zdobywca najwyższego podium LP, dodając, że otrzymał sms z propozycją wydania płyty przez jakąś wytwórnię, którą sprawdził w internecie i okazało się że wydaje takie kapele jak ciężko-metalowy „Behemoth"...
Organizatorem cyklu spotkań „Płoński Salonik Literacki" jest płońska MBP. Spotkanie z Arturem Andrusem to jedna z ostatnich możliwości odwiedzenia płońskiego „starego kina". Płońska, kulturalna placówka przygotowuje się właśnie do kapitalnego remontu i przebudowy.
Podczas spotkania z Arturem Andrudem w kinie pojawiły się wolontariuszki, uczennice LO przy ul. Płockiej, które zbierały pieniądze dla swojej chorej na białaczkę koleżanki maturzystki Mileny.
Dariusz KaźmierczakNa zdjęciu tytułowym Artur Andrus na scenie płońskiego kina