W Kazimierzu Dolnym nad Wisłą i w Janowcu już po raz szósty odbył się Festiwal Filmu i Sztuki - Dwa Brzegi. Publiczność miała możliwość obejrzenia 15 polskich premier filmów, odbył się konkurs filmów krótkometrażowych, których było ponad 40, można było obejrzeć 10 specjalnie przygotowanych wystaw, a także usłyszeć na żywo „Młodą Polską Filharmonię".
Po raz kolejny, dokładnie po raz szósty, Kazimierz Dolny stał się małym - festiwalowym - Cannes.
Pierwszego dnia festiwalu publiczność miała możliwość obejrzeć film „Reality" w reżyserii Matteo Garrone, który dostał Grand Prix na festiwalu w Cannes. To był tylko aperitif przed pozostałymi atrakcjami przygotowanymi przez organizatorów. W tym roku gościem szczególnym festiwalu był Marek Koterski i jego filmy. Retrospektywa zaczęła się od filmu „Wszyscy jesteśmy Chrystusami", ale publiczność mogła też zobaczyć „Ajlawiu"," Dzień Świra", a także najnowszy film tego reżysera - „Baby są jakieś inne".
Na festiwal udało mi się dotrzeć 1 sierpnia. Już w południe powitał mnie mój ulubiony widok malowniczego ryneczku z małą studnią i kordonem cyganek w tle.
Punkt pierwszy programu? Znaleźć nocleg. Nie było to łatwe. Wszystkie kwatery pozajmowane. Myśl redaktorze - myśl - spacer po czterech głównych ulicach miasteczka nic nie dał. Kilka telefonów i udało się - Pani C. ma wolne pokoje. Po obejrzeniu miejsca spania doszedłem do wniosku, że mój samochód jest większy i wygodniejszy, podziękowałem więc Pani C i ruszyłem dalej.
Po 30 minutach znalazłem się w malowniczym pensjonaciku, który położony jest 700 m od rynku (w linii prostej), ale jakieś 50 schodków wyżej... Domek otoczony lasem, z przepięknym gankiem i wszechogarniającym spokojem. Biorę!
Auto pozostawione na parkingu - zaciągnięty hamulec ręczny, co by samo do miasta nie wybywało. Rzeczy pozostawione - biegnę odebrać akredytację. Udało się!
Czas zobaczyć jak wygląda „centrum" filmowe. Dwa duże namioty z ekranami kinowymi, namiot empiku i „kocham Kino".. wszystko w jednym miejscu, przy Kazimierskiej szkole. Nawet centymetr miejsca nie mógł się zmarnować, nie mógł, bo miejsca właściwie nie było, ale publiczność pięknie się mieściła, a nad bezpieczeństwem wszystkich czuwała sprawna ochrona. W tym nadwiślańskim miasteczku jest zawsze taki spokój, że ochroniarze musieli tylko groźnie wyglądać, a jeżeli już czegoś pilnowali - to pogody! Ta dopisała nad wyraz! Czas iść do kina. Szybki przegląd programu - zaczynamy!
O 13:30 „Pół krótko pół serio" - piąty pokaz filmów krótkometrażowych. Mały namiot, 200, może 300 miejsc siedzących. W namiocie gorąco, kilka wolnych miejsc, siadam. Pierwszy film, który zobaczyłem - „Taki typ ptactwa" - 20 minutowy paradokument, o człowieku, który w Szczecinie prowadzi warzywniak, a w międzyczasie opiekuje się okolicznymi gołębiami. Film, jak film, ale po zakończeniu młoda reżyser odpowiadała na pytania. Nie mogłem się powstrzymać, więc zapytałem, czy skoro tak świetnie odnalazła się w tej formie, to czy dalej zajmować się będzie tematyką zwierzątek. Odpowiedziała, że nie wie, że może ptactwem nadal. -To może papugą? - Nie, papuga mi zdechła! - To może jak w Monthy Pythonie - skecz z martwą papugą? - Nie znam Monthy Pythona - odpowiedziała młoda kobieta. No tak, młodzi reżyserzy nie znają Monthy Pythona?! Można nie lubić, ale nie znać?
Z pierwszego seansu zapamiętałem jeszcze film „Papierowe pudełko" - bardzo ciekawie zrobiony i zmontowany materiał o tym, jak powódź zniszczyła pudło pełne zdjęć. Pięknie pokazane było to, jak zdjęcia, które były jedyną pamiątką - w wyniku zalania wodą niszczeją i znikają. To tak, jak wspomnienia, które zacierają się wraz z czasem. Bardzo ciekawa forma i wykonanie. Co prawda pod koniec filmu zaczynały boleć oczy - ale co tam! Oglądamy dalej!
Były jeszcze dwa filmy: „Święto zmarłych" i „Lepiej być nie może". Po „Święcie zmarłych" spodziewałem się więcej, ale niestety, oba filmy były dość banalnymi dokumentami. Całkiem dobrze zrealizowanymi, ale mimo wszystko nie powalały - ani muzyką, ani zdjęciami, montażem, czy pomysłem. Trudno. Młodzi twórcy się uczą! A niech im tam!
Chwila przerwy. Jakiś obiad w jednej ze wspaniałych Kazimierskich knajp. O 21 kolejny film. Tym razem na małym rynku w Kinie pod Gwiazdami. Kino pod gwiazdami - był to ogromny ekran, rozstawiony pomiędzy kamienicami, z kilkunastoma krzesłami przed nim i właściwie tyle. Każdy mógł tam przyjść i za darmo oglądać film. Siadam na krawężniku, co jakiś czas zakochana para staje przede mną, zaczyna oglądać film, przy okazji zasłaniając ekran kilkunastu osobom. Trudno, nie zapłaciłem abonamentu, będę patrzył na zakochaną parę. Na szczęście zakochane pary miały to do siebie, że nie w głowie im były filmy i dość szybko odchodziły w bliżej nieznanym kierunku, by kontynuować zakochany spacer.
O 21 rozpoczął się seans. Film „Rozstanie" - nagrodzony na festiwalu w Berlinie Złotym Niedźwiedziem za najlepszy film, a także nagrodami aktorskimi. Reżyserem filmu jest pochodzący z Iranu Asghar Farhadi. Ciekawa fabuła z nieoczekiwanym zakończeniem, ciekawa forma i rzucająca się w oczy różnica kultur. O 23 napisy końcowe... można iść spać... jeszcze tylko 700 m i 54 schodki, i można odpoczywać.
Dzień drugi
Wstać, Boże, trzeba wstać i iść po bilety. O dziewiątej jestem na dole... nie, tym razem nie szedłem - pojechałem samochodem. Uwierzcie, że 700 m i 54 schodki warte są odpalania auta z samego rana. Na co iść? Wybrałem filmy krótkometrażowe - szóstą odsłonę, polską premierę The Paperboy i w planach miałem wieczorny seans w Kinie pod gwiazdami. Powrót do miejsca noclegowego. Śniadanie i w drogę.
Z filmów krótkometrażowych zachwycił mnie film „Kojot". Niebanalnie opowiedziana historia młodego człowieka, który wchodzi w dorosłe życie. Człowieka, który jeszcze myśli, że na to życie, to on właściwie ma wpływ, że muzyka, to właściwie wszystko co ma nuty. Człowieka, który chce przeżyć swój pierwszy raz z kobietą. Bardzo dobrze zrealizowany, zmontowany i przedstawiony film. Podobał mi się i ku mojej ogromnej radości został nagrodzony - w konkursie filmów krótkometrażowych zajął 3 miejsce.
Kolejny film - „Kiedy ranne wstają zorze" - zakładowa wycieczka na grzybobranie w czasach około PRL-owskich, to same atrakcje. Wszyscy pracownicy starali się o względy dyrektora, alkohol lał się strumieniem i zasadniczo samo grzybobranie odbywało się „przy okazji" wszystkiego innego. Nikt nie myślał o grzybach, tylko o tym, jak poprawić swoją sytuację w zakładzie. Taki wyścig szczurów 30 lat temu... Ciekawe dialogi, porządne zdjęcia, niebanalna fabuła. Film zdobył II nagrodę w konkursie.
Chwila przerwy - nad Wisłę do zaprzyjaźnionego pubu. Na wałach przechadzają się pojedynczy turyści. Spokój. Do weekendu jeszcze jeden dzień. Kazimierz oddycha.
Obiad i można iść na kolejny film - The Paperboy. Jeżeli ktoś lubi poznawać anatomię aligatorów, bądź kręci go Nicole Kidman, to polecam. Dla wszystkich pozostałych - raczej odradzam. Fabuła średnia, właściwie już w Krokodylu Dundee 90% rzeczy się wydarzyło... całkiem nieźle napisane postacie, wspaniała gra aktorska, kiepska fabuła, brak pomysłów i szokowanie scenami, które w żaden sposób nie przekładały się na całokształt filmu. Takie to trochę „hamerykańskie" - przerost formy nad treścią plus wnętrzności aligatora. Nie polecam. Ostatni seans odpuściłem.
Zniesmaczony poszedłem 700 m i 54 schodki spać.
Dzień trzeci
Powtórka z rozrywki. Pobudka o 8:30. Trzeba o 9 odebrać bilety na „Yumę", która właśnie na festiwalu Dwa Brzegi miała swoją polską premierę. Co jeszcze? Jeszcze jedna porcja filmów krótkometrażowych, a na deser Kino pod gwiazdami i Wszystkie odloty Cheyenn'a.
Z krótkich metraży bardzo podobał mi się film „Wytnij, wklej" - który pokazywał jak wygląda w Polsce problem osób czekających na transplantację serca. Jak koordynowane jest pobieranie organów, jak wygląda praca osób zajmujących się transplantologią na co dzień - trochę poza nowoczesnymi salami operacyjnymi i samym szpitalem.
„Póki wilk syty" - kolejny bardzo dobry film krótkometrażowy o 30-latce, która żyje w strachu przed mężczyznami, jednak pewnego dnia postanawia się przełamać i próbuję oswoić przysłowiowego wilka. Udaje jej się!
Z filmów krótkometrażowych zachwyciła mnie francuska produkcja: „Czy mógłby Pan stąd wyjść?" Film zdobył I miejsce w konkursie. Opowiada historię bezdomnego, który znajduje zaproszenie do ekskluzywnej restauracji. Najpierw kradnie płaszcz i wybiera się na kolację. Kelner myli go ze sławnym pisarzem i zaczyna się groteska. Minimum słów, piękne zdjęcia, muzyka i bardzo interesująca fabuła. Spokojne, mądre dzieło.
Miałem również nieprzyjemność obejrzenia filmu „Zdrowie i trzeźwość". To film zupełnie o niczym. Animacja z plasteliny, która była tak wysoką sztuką, że publiczność mogła od niej tracić przytomność. Nawet reżyserka zapytana o to, jak tytuł ma się do filmu odpowiedziała, że nie wie, że to trudne pytanie. PIĘKNIE!
Kolejny film, który obejrzałem - „YUMA". Główną rolę grał Pan od "Sali samobójców" - Jakuba Gierszała. Bardzo dobrze zagrał swoją postać. Widać, że bardzo rozwija się aktorsko. Czekam na kolejne filmy z udziałem Jakuba! Tomasz Kot w tym przypadku grał prawdziwego tygrysa... niesamowicie, dojrzale i pięknie... W filmie zachwyciły mnie zdjęcia, muzyka, Kasia Figura... naprawdę przyzwoite polskie kino... może nie jakiś wiekopomny pomnik, ale pozycja warta uwagi! Podejrzewam, że twórcom się dostanie za "utrwalanie stereotypu polaka złodzieja", ale kij krytykom w nos!
Czas mijał bardzo szybko - trzeba było pędzić do Kina pod gwiazdami. „Wszystkie odloty Cheyenn'a" - historia ex muzyka rockowego, który porzucił karierę, gdy dowiedział się, że przez jego piosenki dwie osoby popełniły samobójstwo. Pomimo 50 lat na karku ubiera się i zachowuje tak, jakby miał 20 lat. Jest kontrowersyjny, ale szczery do bólu. Gdy dowiaduje się, że jego ojciec umiera, wybiera się w podróż, by go zobaczyć. Nie widzieli się i nie rozmawiali od 30 lat. Niestety nie udaje mu się spotkać ojcem. Ojciec umiera, a główny bohater dowiaduje się, że jego rodzic miał obsesję - szukał esesmana, który wiele lat wcześniej gnębił go w obozie. Cheyen postanawia odnaleźć zbrodniarza i wyrusza w podróż życia.Bardzo dobry film, bardzo dobry film. Tyle. To po prostu bardzo dobry film, który trzeba zobaczyć.
Napisy końcowe, 700 m i 54 schodki - spać.
4 dzień - ostatni dzień festiwalu
Rano - po bilety. Później czas na się zorganizowanie. Wybrałem galę zamknięcia z filmem „Kochanek Królowej" i film „Mój rower".T
ak... „Mój rower" - jeżeli ktoś uważa, że dobre polskie kino upadło - niech nie traci nadziei, tylko wybierze się na ten film. Spotkanie trzech mężczyzn - bez wódki - to nie może się dziać przypadkiem. Mądry film, z pięknymi zdjęciami, bardzo dobrą grą aktorską, niebanalną fabułą i przepiękną jazzową muzyką... i co? Można zrobić dobry film?! MOŻNA!! :)))Więcej nie powiem - ten film trzeba zobaczyć. Był to mój najlepszy wybór jeżeli chodzi o festiwal.
Ostatni film - „Kochanek królowej" - jeżeli ktoś lubi filmy kostiumowe, oparte na „faktach autentycznych" to ten film jest dla niego. Piękne kostiumy, dobrze narysowane postacie, ciekawa fabuła... Film w kinach będzie można obejrzeć we wrześniu. "Kochanek królowej" to czesko-duńsko-niemiecko-szwedzka produkcja w reżyserii Nikolaja Arcela. Jeżeli to nie brzmi zachęcająco, to dodam, że jest to dobra czesko-duńsko-niemiecko-szwedzka produkcja w reżyserii Nikolaja Arcela.
700 metrów, 54 schodki i spać...
Tak zakończył się mój tegoroczny pobyt w Kazimierzu Dolnym - moim ulubionym miasteczku leżącym nad Wisłą. To taka moja Mekka. Na festiwalu byłem po raz pierwszy. Widziałem wiele, średnio każdego dnia spędzałem sześć godzin w kinie. Pomimo uporu i zaparcia obejrzałem może 15% z tego, co przygotowali organizatorzy. Były spotkania z aktorami, z autorami książek, teatr na żywo, koncerty - brakowało tylko czasu. Wszystkie atrakcje - na najwyższym poziomie, wpasowane w urokliwy klimat zabytkowego miasteczka.
Po raz kolejny powracałem z Kazimierza zakochany - nucąc pod nosem piosenkę Grechuty: „Kazimierzu nasz, co Ty w sobie masz".
Do zobaczenia za rok!
Redaktor Sobociński - specjalnie dla Płońsk24
P.S. Być może na następnym 7. Festiwalu Dwa Brzegi będzie jakiś Płoński motyw? Nie wiem, być może coś się uda wymyślić - Sobociński kombinuje - jeśli się uda - zostaniecie poinformowani. Trzymajcie kciuki, oglądajcie dobre filmy i odwiedźcie Kazimierz. Może i na Was czeka tam jakieś uczucie?
Foto. Maks Skrzeczkowski
Więcej o Festiwalu: http://www.dwabrzegi.pl