Radny Krzysztof Tucholski, którego za sprawą pisma prezydium rady sprawdzało aż 128 instytucji, łącznie z CBA. Sprawa zakończyła się drobnymi uwagami. Radny skierował teraz pytania z podejrzeniem o złamanie podobnych przepisów dotyczących przebywania na zwolnieniu lekarskim i pobierania diet przez wiceprzewodniczącą samorządu miejskiego.
Opozycyjny radny Krzysztof Tucholski podczas ostatnich obrad samorządu miejskiego 23 stycznia wspomniał o kontrolach z CBA wobec niego, i jego rodziny. O sprawie pisaliśmy w grudniu 2018 roku w artykule „Prokuratura, CBA. Kontrkandydat burmistrza domagał się wyjaśnień”. Wtedy to radny Krzysztof Tucholski kontrkandydat burmistrza w minionych wyborach poruszył temat zastrzeżeń związanych z jego oświadczeniem majątkowym. Sprawę prezydium rady przed wyborami skierowało do prokuratury i CBA. Postępowanie zostało umorzone. Radny domagał się przeprosin i wyjaśnień. Wtedy przewodniczący Henryk Zienkiewicz w odpowiedzi oznajmił, że jeżeli chodzi o kwestię zawiadomienia – zrobiliśmy to w sposób uczciwy. - Zwróciliśmy się do pana z pismem, żeby pan się ustosunkował do kwestii zawartych w oświadczeniu. Pan tego nie zrobił i dlatego sprawa została skierowana do prokuratury – stwierdził wówczas przewodniczący.
- Naprawdę nie obawiam się niczego, ale nie chcę stresu w mojej rodzinie – chodzi moją żonę, która nie jest radną – podjął zagadnienie radny Krzysztof Tucholski podczas czwartkowych obrad 23 stycznia. - Sprawdzano wszystkie nasze konta z okresu ostatnich 6 lat. Łącznie sprawdzało nas 128 instytucji urzędy skarbowe, miasto, wszystkie banki w Polsce, biura maklerskie. Zakończyło się drobnymi uwagami, takimi, jakie ma każdy z was w oświadczeniach. Możecie kogoś oskarżać, jeśli sami będziecie „czyści”. Zapamiętajcie sobie państwo, że „kij ma zawsze dwa końce”. Mam przed sobą pismo, w którym mnie maltretowano w ubiegłej kadencji, wtedy, kiedy byłem na zwolnieniu lekarskim, pismo podpisane przez radnych wspierających burmistrza – Andrzeja Kwiatkowskiego, Mariusza Prusaka i Arkadiusza Barańskiego. Ja przygotowałem takie samo pismo. Mam nadzieję, że radni będą konsekwentni - podpisali treść tamtego pisma, podpiszą moją treść dzisiaj – powiedział radny opozycji.
Jak podkreślił Krzysztof Tucholski, treść jego pisma w kwestii zarzutów jest identyczna z tą, którą radny otrzymał wcześniej. Jak kontynuował radny, jego pismo jest skierowane do wiceprzewodniczącej Aliny Braulińskiej. Dotyczy pobierania diet w okresie orzeczonej niezdolności do pracy. - Jeżeli faktycznie pobierała pani jednocześnie zryczałtowaną dietę z tytułu pełnienia funkcji radnej oraz zasiłek chorobowy, czy poczuwa się pani do obowiązku aby zwrócić do budżetu miasta otrzymaną w czasie przebywania na zwolnieniu lekarskim dietę. Skoro dieta ma służyć rekompensacie straconego podczas zwolnienia zarobku, to w takiej sytuacji nie byłoby podstawy do jej otrzymania – odczytał treść pisma radny Tucholski zadając pytanie – kto z państwa radnych chce się teraz podpisać pod treścią pisma.
„jak się chce kogoś uderzyć, to się kij zawsze znajdzie”
Głos zabrał wiceprzewodnicząca Alina Braulińska. - Chciałabym się odnieść do tego pisma bezpośrednio, chociaż nie wiem, czy mnie pusty śmiech zaraz nie ogarnie – odparła wiceprzewodnicząca. - To jest tak, jak się chce kogoś uderzyć, to się kij zawsze znajdzie. Tylko się zastanawiam, czy ten kij, to jest na mnie, czy może na pana przewodniczącego, a może na pana burmistrza. Ponieważ zarzut jest tak dokładny i mieszkańcy chcą znać prawdę, chciałabym mieć 5 minut na wyjaśnienie sytuacji, bo myślę, że pewne zapisy w L4 mogą się różnić – stwierdziła odpowiadając na zarzuty radnego wiceprzewodnicząca Alina Braulińska.
„Mogłam chodzić, więc mogłam pełnić funkcję społeczną”
Radna opisała całą sytuację dot. jej zwolnienia lekarskiego. - 6 października uległam kontuzji ortopedycznej, to ma znaczenie, ponieważ co innego kiedy ktoś choruje z innych powodów. Odpowiadając na pytanie, przez trzy miesiące byłam na zwolnieniu lekarskim. W tym czasie były trzy posiedzenia komisji oraz trzy sesje. We wszystkich uczestniczyłam - mówiła wiceprzewodnicząca Alina Braulińska. - Mogłam chodzić, więc mogłam pełnić funkcję społeczną. 28 października gdy miałam założony gips na nodze wróciłam do pracy, ale dostałam skierowanie do lekarza medycyny pracy, a gabinet się mieścił na drugim piętrze. Tam nawet zdrowy człowiek ma problemy z wejściem. Skierowanie mnie na badania lekarskie było jednoznaczne z tym, że do pracy wrócić nie mogę. Natomiast nie uważam, żeby mój stan zdrowotny nie pozwalał mi uczestniczyć w komisjach ani w sesjach, tym bardziej, że głównym ograniczeniem był czas, który nie przekraczał 4 godzin. Pobierałam zasiłek chorobowy i zryczałtowaną dietę - kontynuowała.
- Czy jest gdzieś zapis, że osoba przebywająca na zwolnieniu lekarskim, będąca radną nie może uczestniczyć w pracy społecznej? Radna podparła swoją wypowiedź opinią mecenasa zamieszczoną niedawno w czasopiśmie samorządowym: „Radny, który przebywa na zwolnieniu lekarskim z wpisem - „może chodzić”, a takowy miałam, biorąc udział w pracach rady gminy i jej organów, pobierając diety nie traci prawa do zasiłku chorobowego pod warunkiem, że wykonywane przez niego czynności nie będą utrudniać procesu leczenia i rekonwalescencji – zacytowała na zakończenie swojej wypowiedzi wiceprzewodnicząca miejskiego samorządu oraz naczelniczka wydziału rolnictwa, leśnictwa i ochrony środowiska płońskiego starostwa.
„Borykałem się 9 miesięcy z CBA”
Odpowiadając radnej Krzysztof Tucholski stwierdził, że również miał kontuzję ortopedyczną i w związku z tym zarzuty. Dodał, że to czy pani się narażała, czy nie zdecyduje ZUS. - Mnie to kosztowało parę miesięcy procesu. Robię to po to, żeby pani następnym razem pisząc donos na kogoś zastanowiła się. Ja się borykałem 9 miesięcy z CBA, wiem co to znaczy – informował radny Tucholski.
Wiceprzewodnicząca stwierdziła, że podpisywała tylko jeden dokument dotyczący osoby radnego, mianowicie związany z wątpliwościami prezydium rady dotyczącymi oświadczeń majątkowych, który nie był donosem, a obowiązkiem przewodniczącego rady. Oznajmiła również, że odpowiedź w tej sprawie wystosuje na piśmie i jeżeli zachowała się niezgodnie z przepisami zwróci pobrane pieniądze. Radna podczas obrad odczytała i złożyła na ręce przewodniczącego pismo w tej sprawie, w którym m.in. zapytała przewodniczącego, czy radny Krzysztof Tucholski zwrócił diety za udział w pracach komisji i udział w sesjach , które pobierał będąc na zwolnieniu lekarskim.
Głos zabrał przewodniczący Henryk Zienkiewicz, który przypomniał jak wyglądają oświadczenia majątkowe, które trafiają do wojewody. Jak oznajmił przewodniczący, oświadczenia wróciły od wojewody bez uwag. Uwagi, które naniósł urząd skarbowy dotyczyły literówek. - Proszę się wczuć w moją sytuację. Jeśli pan by stwierdził, że są jakieś przekłamania, jakieś rzeczy, które są zatajone, gdybym to pominął, zostałbym pociągnięty do odpowiedzialności. Będę analizował oświadczenia majątkowe zgodnie z prawem. Proszę nie posądzać o donosicielstwo – oznajmił szef samorządu.
Radny Tucholski odpowiedział, że idąc tokiem rozumowania pana przewodniczącego, to może powiedzieć, że przewodniczący ma ogrodzenie i w związku z tym dlaczego nie wykazał dochodu jakie przynosi ogrodzenie z tytułu umieszczonych tam reklam. - To, że ja mam jakąś nieruchomość, to nie znaczy, że ona zarabia, a jeśli zarabia, to nie znaczy, że jest to tylko moja nieruchomość, a współwłasność. Takie nie jasności może pan każdemu z radnych zarzucić i skierować do CBA – powiedział Krzysztof Tucholski. Przewodniczący stwierdził, że nie kierował nic do CBA, lecz do prokuratury. Radny stwierdził, że pismo zostało skierowane do CBA i podpisane przez prezydium.
Tekst/fot. (DK)
Na zdięciu: od l. przewodniczący Henryk Zienkiewicz, wiceprzewodnicząca Alina Braulińska oraz radny Krzysztof Tucholski. Fot. archiwum plonsk24.pl
Czytaj również: „Prokuratura, CBA. Kontrkandydat burmistrza domagał się wyjaśnień”