Archeolog Marek Gierlach wypowiedział się w sprawie wywiezionego z placu przy ul. Warszawskiej przez prywatnego przedsiębiorcę pomnika upamiętniającego płońskich Żydów. Jak stwierdził, problem jest dość głęboki. - "Nie używajcie nazwy lapidarium. Ten dokument, to kserokopia czegoś, co nie istnieje". - powiedział Marek Gierlach.
Sprowadzanie sprawy li tylko do tego pomnika i dyskusji na jego temat, że to jest to miejsce pamięci, że to jest zabytek, jest kompletnym brakiem kompetencji, czy też wylewanie dziecka z kąpielą, czy, uwaga, zadymianie horyzontów. - powiedział związany z Płońskiem archeolog Marek Gielach podczas obrad samorządu miejskiego 17 marca.
Odkrywca i badacz zabytków płońskiej ziemi zwrócił się do obecnych na sali aby nie używali słowa „lapidarium”. - To nie jest lapidarium. - stwierdził Marek Gierlach. - Ten dokument który dotyczy tego miejsca jest fantomem. To kserokopia czegoś, co nie istnieje, nie ma autora. Wyjście z tej całej bardzo trudnej i skomplikowanej sytuacji będzie wyjściem ekwilibrystycznym. Sadzę, że wszyscy, którzy mamy świadomość tego, że tam jest cmentarz jesteśmy winni tego stanu, również ja. Mam nadzieję, że prokuratura zechce mnie w tej materii przesłuchać jako świadka. - powiedział archeolog, który gromadzi materiały związane z płońskim cmentarzem żydowskim i usuniętym i zabezpieczonym przez dzierżawcę wieczystego pomnikiem pamięci zmarłych i pomordowanych Żydów płońskich.
Wcześniej temat podjęła radna Magdalena Dobrzyńska. Pomnik na terenie części cmentarza, który powstał w 1983 roku według projektu rzeźbiarki Anny Szalast nie figurował w spisie zabytków. Został wpisany natomiast do rejestru miejsc pamięci i męczeństwa. Jak się okazuje miasto nie wydało zgody na wycinkę drzew wokół terenu pomnika, którą zlecił obecny dzierżawiący na zasadach wieczystego użytkowania należącą do skarbu państwa działkę przy ul. Warszawskiej.
Tekst/fot. (DK)
Na zdjęciu tytułowym: burmistrz Andrzej Pietrasik w towarzystwie izraelskich gości, samorządowców, księży i służb mundurowych podczas Marszu milczenia w październiku 2011 roku. Po prawej Archeolog Marek Gierlach