Poseł PiS Jacek Sasin tuż przed świętami ogłosił pomysł uporządkowania spraw własności dróg na terenie miast, poprzez przekazanie ich w całości miejskim samorządom. Koncepcja ta nie przypadła do gustu Andrzejowi Stolpie, staroście płońskiemu.
Sprawę opisał w Wirtualnej Polsce Michał Fabisiak, cytując wypowiedzi posła, burmistrza Mławy, starosty płońskiego oraz eksperta z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.
W skrócie: pomysł Jacka Sasina dotyczy takiego uporządkowania spraw własności i opieki nad drogami, by te leżące w granicach miast miały jednego właściciela. Dziś struktura wygląda tak, że np. w Płońsku mamy drogi miejskie, powiatowe, wojewódzkie i krajowe. Powoduje to spore różnice w ich utrzymaniu oraz remontowaniu, a dodatkowo podział jest kompletnie nieczytelny dla mieszkańców, gdy chcą zgłosić usterkę lub nieodśnieżoną jezdnię albo chodnik. Najczęściej dzwonią wówczas do ratusza, bo logicznym wydaje się fakt, że to co na terenie miasta powinno podlegać burmistrzowi i radzie oraz służbom miejskim.
- Wszystkie ulice w granicach miasta powinny mieć jednego właściciela. Można to zrealizować przesuwając kompetencje i wprowadzając odpowiednie zapisy - tłumaczy Sasin. I jako przykład podaje Warszawę, w której kategoriami wszystkich dróg, poza krajowymi, zarządza miasto. - W jakiś sposób rozwiązałoby to problem, nie burząc całego modelu administracyjnego - mówi poseł PiS Michałowi Fabisiakowi z WP.
Zdanie posła w części popiera Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, który chce uporządkowania spraw własności, ale jednocześnie zastrzega, by realizując taki plan nie zarżnąć finansowo samorządów utrzymaniem dróg krajowych, które są najdroższe.
Poseł Sasin również przychyla się do tej opinii, mówiąc, że oczywiście potrzebne jest sensowne rozłożenie zadań oraz dodatkowych środków finansowych dla samorządów. Zaznacza jednak wyraźnie, iż słabością powiatów jest ich zbyt duża liczba, dlatego nie radzą sobie tak jak gminy z zadaniami drogowymi.
Odmiennego zdania niż Sasin i Furgalski, jest starosta płoński Andrzej Stolpa.
- Podejrzewam, że miasta nie chciałyby przejąć dróg za pieniądze, jakie powiaty posiadają na ich utrzymanie i remonty - tłumaczy Andrzej Stolpa, starosta powiatu płońskiego. W jego ocenie nie byłoby problemu, gdyby oba samorządy miały porównywalne pieniądze na utrzymanie ulic. - Wtedy moglibyśmy wszystko dokładnie rozplanować. Natomiast w sytuacji, gdy miasto ma więcej pieniędzy, np. na metr oczyszczania drogi, rodzą się problemy - mówi Stolpa Wirtualnej Polsce.
Starosta płoński zwraca uwagę na to, że powiaty są pozbawione dochodów własnych. - Przy tak ograniczonych środkach, mamy bardzo małe możliwości działania. Miasta, które ustalają własne podatki i mają duży udział w dochodach z PIT, CIT czy opłacie od nieruchomości, są w znacznie lepszej sytuacji finansowej - tłumaczy Stolpa. I dodaje, że nie jest zwolennikiem przekazania dróg powiatowych miastu. - Najlepiej jeśli zostanie tak jak jest. Należy tylko przeznaczyć jakieś dodatkowe środki dla powiatów, na utrzymanie dróg i wtedy problem sam się rozwiąże - mówi starosta płoński Michałowi Fabisiakowi.
Konkluzją artykułu w WP jest przypuszczenie, że PiS chcąc zwiększyć liczbę województw może jednocześnie sięgnąć głębiej i np. zwiększyć liczbę miast na prawach powiatu, zmniejszyć liczbę powiatów albo przesuwać kompetencje na rzecz gmin. W każdym przypadku powiaty mają się czego obawiać. Naszym zdaniem słusznie, że mają się czego bać.
Piotr Kaniewski
Zabrakło refleksu i autorefleksji - komentarz
Zanim zacznę zastanawiać się nad kolejnym podstępem ze strony PiS, poprę pomysł posła Jacka Sasina z partii rządzącej, bo wychodzi naprzeciw również naszym lokalnym przemyśleniom w tej sprawie. Wielokrotnie pisałem o bałaganie kompetencyjnym w podziale własności dróg, bo przede wszystkim jest to nieczytelne dla zwykłego mieszkańca, który nie musi orientować się, kto dokładnie za jaki fragment ulicy odpowiada.
Na podobnej zasadzie mieszkańca mało interesuje, że miasto ma więcej pieniędzy niż powiat na utrzymanie, remonty czy budowę dróg.
Z prostej logiki wynika, żeby drogi i ulice w obrębie miasta należały do kompetencji samorządu miejskiego, oczywiście wraz z funduszami należnymi z tytułu subwencji rządowych i innych.
Powiaty utworzono w 1998 r., a swoją działalność rozpoczęły od 1 stycznia 1999 roku. W ówczesnych realiach nie byliśmy jeszcze w UE, nie było też dużych rządowych pieniędzy na dofinansowania budowy dróg przez gminy. Dlatego zdecydowano się, by część zadań przenieść na samorządy powiatowe, co było istotnym odciążeniem dla gmin biednych, ale rozległych, które samodzielnie nie byłyby w stanie poradzić sobie z budową i remontami infrastruktury drogowej. Uczciwie mówiąc chodziło też o to, żeby powiaty również przybrały na wadze kompetencyjnej i zadaniowej.
Jednak potem reformowanie samorządów powiatowych stanęło w miejscu, chociaż istotnie zmieniły się realia gospodarcze i finansowe. Powiaty jak nie miały, tak nie mają do dziś dochodów własnych na poziomie, który pozwalałby im nawet pomyśleć o rywalizowaniu z gminami miejskimi. I bardzo dobrze, gdyż w moim przekonaniu powiaty nie powinny być organami samorządu/administracji zajmującymi się działalnością gospodarczą.
Zupełnie inaczej widzę rolę starosty, rady powiatu czy powiatowej struktury administracyjnej niż nasz starosta Andrzej Stolpa. Jest potrzeba wzmacniania finansowego i kompetencyjnego, ale gmin, nie powiatów. Powiat mógłby w strukturze administracyjnej kraju ogrywać zupełnie inną rolę niż dziś i byłoby to bardziej efektywne. Pisałem o tym przed wyborami parlamentarnymi - link do artykułu w Gazecie Wyborczej.
Niestety, przez lata w samorządach powiatowych brakowało determinacji, by głośno i szeroko zastanawiać się samemu, co dalej robić, jak się efektywnie rozwijać. Same rozmowy na forach starostów to za mało, bo powiaty są dalej tą częścią Polski samorządowej, która jest mało zrozumiała dla obywateli. Ba, często nam ich kompetencje utrudniają życie, zamiast je ułatwiać. Przykład: jak w każdym rozwiniętym kraju rejestracja pojazdu powinna odbywać się w urzędzie gminy zamieszkania właściciela auta, czyli najbliżej jak się da.
Podobnie jest z drogami.
Sami twórcy reformy administracyjnej, nieżyjący już profesorowie Kulesza i Regulski, ostrzegali, że usprawniania powiatów zaniechano, a to się na nich zemści. Mieli rację, bo faktycznie jest ich za dużo, nie mają pieniędzy, a wykonują część zadań, które lepiej byłoby zlecać gminom.
Stąd przed wyborami parlamentarnymi (a nie po nich) pisałem, by różne partie ogłosiły swoje programy samorządowe, bo to parlament, rząd i prezydent mają ostateczne zdanie w sprawach ich kompetencji, finansowania, a nawet istnienia. Tego powinni najgłośniej właśnie domagać się samorządowcy powiatowi. Zabrakło refleksu, bo lepiej było się przerzucać wyborczymi pierdołami.
Dlatego popieram pomysł posła Jacka Sasina z Prawa i Sprawiedliwości, gdyż po części wychodzi naprzeciw moim poglądom na sprawę. Nie ma znaczenia, że ogłasza to poseł PiS, bo jak mądrze mówi, to mu... na zdrowie!
Owszem, dopatruję się w tym pierwszego elementu do głębszej reformy struktury powiatów i ich kompetencji, a może nawet bardzo głębokiej zmiany ich roli. Trudno, to też mieści się w moim przedwyborczym pomyśle.
Chodzi jednak o to, żeby maksymalnie wzmacniać i rozbudowywać samorządowe gminy. Z naciskiem na SAMORZĄDOWE i AUTONOMICZNE, co dedykuję panu posłowi Sasinowi i parlamentarzystom oraz rządowi i prezydentowi, czyli środowisku PiS, bo nikt nie wie, co w kwestii samorządowej mają zaplanowane.
Piotr Kaniewski