Zrzekanie się części wynagrodzeń przez pracowników szpitala dyrektor Józef Świerczek nazwał dżentelmeńską umową na pełnych zasadach dobrowolności. Inne zdanie w tej sprawie mieli kontrolerzy NIK, co wyłuszczyli w raporcie pokontrolnym. W swej wypowiedzi szef szpitala nadużywał słowa „daje", w znaczeniu przekazów finansowych.
Jak twierdzi dyrektor płońskiego szpitala, wpłaty z wynagrodzeń od pracowników SPZZOZ na „załatanie" sytuacji finansowej placówki dokonywane były dobrowolnie, tak że dyrektor nie miał wiedzy, kto i ile przekazuje. - Gdyby było inaczej, dziś bym siedział w prokuraturze - odniósł się do kontroli NIK Józef Świerczek podczas spotkania Rady Społecznej Szpitala, która odbyła się 11 grudnia.
Szef medycznej placówki poinformował także, że kto chciał wycofał swoje wpłacone dotacje i część osób tak zrobiła. - Żelazną zasadę stosowałem do końca, o wszystkim wiedziała kadrowa - powiedział dyrektor Józef Świerczek. - Ja nigdy nie wiedziałem, z jakiego działu wpłynęły pieniądze ani kto nie dał, dlatego byłem wielce zdziwiony, gdy przyszedł jeden z kierowników i zaczął się przede mną tłumaczyć, że on wygląda co prawda bogato, ale jego dzieci znalazły się w trudnej sytuacji finansowej. Odpowiedziałem mu: ja w ogóle nie wiem, czy pan daje, czy nie. Stąd się dowiedziałem, że nie daje. To jest absolutnie dzentelmeńska umowa. NIK to sprawdzał i zwrócił uwagę, aby tego nie robić. Lekarze wszyscy dają do dzisiaj. Gdyby chcieli zrezygnować, to w każdej chwili mogą. Jeden z lekarzy nie daje. Nie wiem, który - oświadczył dyrektor.
Zasiadająca w radzie społecznej Elżbieta Wiśniewska zacytowała zalecenie pokontrolne NIK, czyli „Zaniechanie działań prowadzących do zrzekania się przez pracowników praw do wynagrodzenia" - odpowiedź szpitala: „ Zalecenie zostanie wykonane". Dyrektor Świerczek stwierdził, że nie zwrócił się do żadnego z pracowników, aby cokolwiek dał w przyszłym roku.
- Ci, co dali, to dali. Jeżeli wycofali, to wycofali - stwierdził Józef Świerczek.
Z czego wynika, jak wywnioskowała Elżbieta Wiśniewska i potwierdził dyrektor, że do końca roku 2015 przekazy od pracowników są dobrowolne, a od przyszłego roku dyrektor nie będzie nikogo prosił o nic.
Tekst/fot. (DK)
Na zdjęciu tytułowym: dyrektor płońskiego szpitala Józef Świerczek (z lew.) oraz przewodniczący Rady Społecznej SPZZOZ Paweł Koperski.
Jaki dżentelmen, taka umowa - komentarz
Dyrektor Józef Świerczek po raz kolejny odwraca kota ogonem, odnosząc się do sięgania do kieszeni pracowników. Wystarczy przeczytać wystąpienie pokontrolne NIK, w którym wyraźnie zaznaczono, że na podstawie rozmów z pracownikami stwierdzono, iż nie było mowy o dobrowolności. Co więcej, NIK zalecił w formie zakazu stosowanie tych praktyk (nawet "dobrowolnie"), gdyż poważnie naruszają one Kodeks Pracy i prawa pracowników.
Rolą dyrektora nie jest proszenie pracowników, niezaleznie od ich pozycji zawodowej, o rezygnację z części uposażenia, ale taka organziacja funkcjonowania zakładu, by to co umówione, było zapłacone. To jest umowa dżentelmeńska, a nie kolejne, przepraszam, groszowe dyrdymały, ktore i tak szpitala nie uratują.
Na koniec dwa pytania.
Jak w ostatnich dniach zostało potraktowanych dwóch pracowników szpitala, którzy po przeczytaniu raportu NIK chcieli wycofać swoje zgody na strącanie im części pensji na "ratowanie szpitala". Też po dżentelmeńsku?
Czy to prawda, że obsada jednego z kluczowych oddziałów nie otrzymuje należnych pieniędzy od października i dlaczego? Konsekwencje tego mogą być bardzo poważne, zwłaszcza dla pacjentów. To również wspisuje się w formułę dżetelmeńskich zachowań obecnego dyrektora?
Przy takim stylu zarządzania nasz szpital powiatowy wiosną przyszłego roku sam trafi na SOR lub do prosektorium. Wyjście jest jedno - wprowadzenie "Planu 3D", czyli dżentelemeńskiej dymisji dyrektora Józefa Świerczka.
Piotr Kaniewski
Na zdjęciu tytułowym dyrektor płońskiego szpitala Józef Świerczek (z lew.) oraz przewodniczący Rady Społecznej SPZZOZ Paweł Koperski.