Radny Zygmunt Aleksandrowicz przyznał, że dość ma opozycji i chce aby w końcu można było wspólnie z burmistrzem rozwiązywać problemy miasta. Swoją wypowiedź rozpoczął prztyczkiem wymierzonym w burmistrza.
Przebieg całej sesji 21 maja, podobnie jak pooprzednich, odbywał się pod kontrolą opozycyjnej większości, jednak na koniec pojawiła się nutka chęci wspólnego działania ze strony zdominowanej przez opozycję radę miejską.
Po jednej z przerw w siedmiogodzinnych obradach, podczas nieobecności burmistrza, głos zabrał wiceprzewodniczący Zygmunt Aleksandrowicz, który nawoływał do współpracy z burmistrzem, na warunkach dialogu na rzecz płońskiej społeczności. Zaczął od prztyczka wymierzonego w burmistrza. Być może za wcześniejszą ripostę gospodarza ratusza dotyczącą kanalizacji deszczowej przy boiskach na terenie ZS nr1, którego wiceprzewodniczący jest dyrektorem.
Słuchajcie: co wy jako opozycja uważacie?
- Szkoda, że nie ma żadnych szkoleń, które uczyłyby, jak przegrać wybory, czyli jak zachować się po przegranej - rozpoczął wypowiedź radny opozycji. - Burmistrz przegrał te wybory. Wygrał jako kandydat, ale przegrał w radzie miejskiej i wszystko robi w tym kierunku, aby teraz obarczyć winą za wszystko obecną opozycję - mówił wiceprzewodniczący.
- Ja nie chcę być w opozycji, ponieważ byłem w niej przez osiem lat i chciałbym, aby w końcu nastąpiła taka sytuacja, gdzie wspólnie z burmistrzem rozwiązujemy problemy. Takim momentem aby połączyć działania było rozdysponowanie nadwyżki budżetowej. Czy nie byłoby wskazane, żebyśmy usiedli wspólnie, a burmistrz powiedziałby - słuchajcie, co wy jako opozycja uważacie i przedstawił także swoją propozycję, aby wspólnie rozdysponować te środki? - pytał wszystkich radnych Zygmunt Aleksandrowicz.
- Ciągle odbywa się to na zasadzie „podjazdowej" - tu wyrwać , tam wyrwać. Dlaczego nie ma takiej sytuacji, że usiądziemy wspólnie do rozmów, przecież każda ze stron w radzie została wybrana przez mieszkańców Płońska. Zakończmy wreszcie tę sytuację. Nie chciałbym uczestniczyć dalej w tych podjazdowych rozgrywkach - apelował długoletni opozycyjny radny.
Jeśli się rzuca kamieniem w czoło...
Do wypowiedzi radnego Aleksandrowicza nawiązał Andrzej Kwiatkowski - radny stojący w nielicznej grupie po drugiej stronie samorządowej barykady, który mówił o pewnego rodzaju zemście politycznej przysłaniającej wspólne dobro. Radny przyznał, że różnice zdań muszą być, jednak nie do tego stopnia, aby cała rada wspólnie nie potrafiła wypracować działań, które zakończą się z korzyścią dla miasta i mieszkańców.
- To, że mamy różne opinie, to jest normalne. Żeby na bazie różnych opinii zbudować coś wspólnego, trzeba ze sobą zacząć rozmawiać i negocjować - zabrał głos radny Andrzej Kwiatkowski. - To w jaki sposób państwo zainicjowaliście współpracę w nowej radzie, było widać po pierwszych dwóch posiedzeniach, kiedy jasno zostało zdeklarowane - ponieważ w poprzednich radach większość zasiadała po stronie burmistrza, to teraz my jako większość opozycyjna pokażemy wam, jak to jest - oceniał radny wspierający burmistrza.
- Sądziłem, że pan przewodniczący Tucholski będzie łącznikiem i będzie dążył do zgody, porozumienia. Jednak do tej pory nie zauważyłem, żeby jakakolwiek próba dążenia do porozumienia ze strony przewodniczącego zaistniała - kontynuował radny. - Jest pan pierwszym przewodniczącym od 25 lat, który nie zorganizował wspólnego spotkania wigilijnego. Jeśli się rzuca kamieniem w czoło, rzuca się obelgami, to jedyne co można usłyszeć w odpowiedzi, to podobną reakcję -podsumował radny Kwiatkowski.
tekst/fot. (DK)