Dyrektor płońskiego szpitala pracownikom nie odpuszcza. Mimo wcześniejszych zapowiedzi, że nie wyobraża sobie ponownego sięgania do kieszeni personelu, robi to ponownie. Do poniedziałku 12 stycznia załoga ma czas na dobrowolne zrzeczenie się 6,5 proc. uposażenia. Powód: salowe, „pogotowiarze", fizjoterapeuci i pielęgniarki mają ratować szpital! Kto uratuje ich wynagrodzenia? Kto postawi wreszcie ten szpital na nogi, by nie trzeba go było w kółko „ratować"?
W środę 7 stycznia (z błędną datą) dyrekcja szpitala pochwaliła się pracownikom, że 18 grudnia ubiegłego roku podpisany został kontrakt z NFZ na lecznictwo specjalistyczne i szpitalne, a przedtem inne umowy na działalność dodatkową.
Ale - jak zaznaczają wszyscy trzej dyrektorzy SPZZOZ w Płońsku - i tak gwarantowana suma tych umów jest niższa o 116 tys. zł w stosunku do roku poprzedniego.
Dyrektorzy wyłuszczają słowem swego naczelnego, że kadra kierownicza była wielokrotnie informowana o sytuacji finansowej szpitala, bo NFZ obniża finansowanie, a koszty rosną. Jak czytamy, rok 2014 zakończy się na finansowym minusie, „na chwilę obecną jeszcze bez utraty płynności finansowej".
Po tej inwokacji następuje podanie jednej liczby i propozycji nie do odrzucenia dla pracowników.
Otóż dyrektorzy wyliczyli, iż w 2015 roku szpitalowi zabraknie 2,7 mln zł do zamknięcia się budżetu.
Jednak szacunek ten zakłada z góry, iż pracownicy zgodzą się na obniżkę wynagrodzeń!
Można założyć, że jeśli nie zrezygnują z części uposażeń, to kwota niedoboru zamiast 2,7 mln osiągnie poziom znacznie przekraczający 3 mln zł.
Jaki jest zatem „plan ratunkowy" dla szpitala? Otóż większość pracowników SPZZOZ w Płońsku ma podpisać zgodę na zmianę warunków płacy, polegającą na obniżeniu wynagrodzeń o 6,5 proc., czyli powrót do płac z roku 2013. (Skan pisma w załączniku powyżej)
- Z moich wyliczeń wynika, że pozbawiłabym się około 200 zł z pensji, która nie przekracza 2 tys. zł - mówiła nam w rozmowie telefonicznej pielęgniarka z wieloletnim stażem. - Niecałe trzy lata temu obniżyliśmy sobie pensje, też żeby ratować szpital, jak to się mówiło. Potem dyrektor nakłaniał do dobrowolnej rezygnacji z części urlopów. Też żeby podreperować wynik finansowy. Dłużej już tak nie możemy funkcjonować, po prostu nie chcemy być traktowani w ten sposób, bo są szpitale publiczne, nawet mniejsze, które sobie radzą nieźle - dodawała nasza rozmówczyni.
Z innych sygnałów, jakie docierają do redakcji, wiemy, iż bardzo duża grupa pracowników SPZZOZ w Płońsku chce spotkania ze starostą Andrzejem Stolpą i zarządem powiatu, z radnymi oraz z Radą Społeczną SPZZOZ w Płońsku.
- Chcemy tego spotkania jak najszybciej, najlepiej w przyszłym tygodniu. Spotkania nie w zaciszu gabinetu z kierownikami oddziałów, ale zebrania dla każdego, kto będzie mógł na nie przybyć. Musimy wreszcie wiedzieć, jaka jest sytuacja szpitala, co na to władze powiatu i jakie są plany rozwoju placówki, o ile jakieś są. Dłużej już nie chcemy słuchać o ratowaniu firmy z naszych kieszeni - mówią żądając pilnego spotkania pracownicy płońskiego szpitala.
Sytuacja wokół szpitala robi się coraz bardziej napięta. Nie za wszystko co złe odpowiada NFZ i system rozliczania się za działalność medyczną. Do dziś na przykład nie wiadomo, jakie jest stanowisko zarządu powiatu wobec oddania się do jego dyspozycji przez dyrektora Józefa Świerczka - pismo wpłynęło tuż po listopadowych wyborach. Do dziś nawet radni nie wiedzą, na czym polega spór pomiędzy szpitalem i ZUS, a chodzi o niemałe różnice w kwotach. Przede wszystkim zaś pracownicy szpitala - głównie ci średniego i niższego szczebla - czują, że po raz kolejny są postawieni pod ścianą i nikt ich nie broni.
Stosunek decydentów do kwestii szpitalnej i kolejnej konieczności „ratowania szpitala" obrazuje wypowiedź wysokiego rangą urzędnika Starostwa Powiatowego w Płońsku: „Niech się cieszą, że pracują, bo przyjdzie ktoś, wykupi szpital i będzie po robocie".
Ta kuriozalna nieoficjalna wypowiedź znajduje odzwierciedlenie w wielu już oficjalnych działaniach i wypowiedziach. Opiera się jednak na fałszywych przesłankach i dowodzi, że metody zarządzania szpitalem są cokolwiek kołchozowe, natomiast organ właścicielski i rada powiatu nie bardzo wiedzą, co zrobić, aby szpitala wiecznie nie „ratować".
Natomiast przerzucanie na pracowników odpowiedzialności za wynik finansowy jest drastycznym nieporozumieniem, bo w takim razie, gdzie zaczyna i kończy się odpowiedzialność dyrektora i kto oraz w jaki sposób rozlicza go z wyniku finansowego?
Czy pielęgniarka z ratownikiem medycznym i salową mają podźwignąć koszty błędów systemowych i ludzkich, czyli de facto zapłacić haracz za to, że mają zajęcie?
Przyłączamy się do sygnalizowanych oczekiwań i żądań pracowników w sprawie szerokiego spotkania poświęconego bieżącej sytuacji i planom dotyczącym rozwoju (lub nie) płońskiego szpitala.
My również liczymy na to, że po wyborach, po ukonstytuowaniu się nowych władz powiatu - starosta, zarząd, radni znajdą czas i chęci na spotkanie z pracownikami szpitala. Liczymy też na to, że również dla 90 tysięcy potencjalnych pacjentów wyjdzie z tego jakiś sensowny przekaz.
Poprzez niedomówienia, półsłówka, brak rzetelnej oraz dostępnej informacji i wiele innych przyczyn doszło do tego, że bezpiecznie nie czują się zwykli pracownicy oraz mieszkańcy-potencjalni pacjenci.
Panie Starosto, Zarządzie Powiatu, Państwo Radni, Rado Społeczna - czas na Wasze działanie!
Piotr Kaniewski
PS W niedzielę opublikujemy szerszy materiał do dyskusji o możliwych kierunkach rozwoju (a nie trwania) płońskiego szpitala. Czas wiecznego „ratowania" powinien już się skończyć, bo hasło ładnie wygląda na ulotkach wyborczych, przydaje blasku groszowym filantropom, tłumaczy być może błędy w zarządzaniu, ale niewiele daje pracownikom i pacjentom.
PS2 Zapowiadany tekst opublikujemy w poniedziałek - przepraszamy za pomyłkę. Ale przez cały czas zapraszamy Czytelników do opisywania w komentarzach lub przesyłania na e-mail: swoich propozycji dotyczących możliwości rozwoju płońskiego szpitala.