Od Bałtyku do Tatr; od Świecka po Terespol; wszerz, wzdłuż i po przekątnej Rzplitej - wszędzie niesie się donośny głos stugębny: będzie lepiej, będzie lepiej... Jednak w mylnym błędzie są ci, którzy wypatrują za tym głosem świętego Mikołaja, bo to politycy rozpoczęli dwuletni koncert dla wyborców. „I gra orkiestra/ Z czterech rogów/ Z czterech estrad/Z czterech rogów/ IDE - OLO/ A tancerzy diabli biorą!"
Na początek baaardzooo długie motto:
„Przy bufecie - żłopanim,
Parskanim, mlaskanim,
Burbon z młodym Rastakowskim
Serpentynę flaków wcina,
Na talerzu Donny Diany
Ryczy wół zamordowany,
Dżawachadze, prync gruziński,
Rwie zębami tyłek świński,
Szach Kaukazu, po butelce
Rumu cum spiritu wini,
Przez pomyłkę tknął widelcem
W cyc grafini Macabrini,
Rozdzierane kaczki wrzeszczą,
Tłuszczem ciekną, w zębach trzeszczą,
A najgorzej przy kawiorze:
Tam - na zabój, tam - na noże,
A jak złapią - szczerzą zęby
I smarują głodne gęby
Czarną mazią jesiotrową,
A bieługi białe kłęby
Żrą od razu na surowo,
Bo to dobrze, bo to zdrowo!
("Bycza, bracie, rzecz - bieługa!"
Na tajniaka tajniak mruga.)
Ćwierciomirski z Podhajdańca
Sarni udziec wziął do tańca,
Esterhazy, w sztok zalany,
Zrobił z wędlin przekładańca
I na wszystkie strony pchany
Klaps go w talerz Donny Diany, W ostry sos - więc ryk pijany,
Śmiech prezesów i Burbonów - -
A nad wszystkim - pułk garsonów
Fruwa zmotoryzowany."
Julian Tuwim - Bal w Operze
Gdy w dzisiejszej tak zwanej klasie politycznej coraz mniej klasy, a zbyt wiele łypania okiem na dobra prywatne lub rodzinno-towarzyskie, można spojrzeć na czasy tak, że istnieje bardzo wielkie podobieństwo pomiędzy rokiem 1936 a współczesnością. Jeśli historia kołem się toczy, to w dużej mierze dlatego, że ludzie bez większej wyobraźni zmienili na współczesne okrycie wierzchnie, nie zmieniając starej bielizny zwłaszcza. Stąd smród ciągnący się za współczesną „klasą polityczną" niesie nuty cynizmu i zepsucia, powalających zaniechań prowadzących do ogłaszania absurdów, tworzenia się pułków ludzi zmanipulowanych i wykluczonych, których jednocześnie stroi się w szaty męczenników i (lub) patriotów etc.
Upadek II RP wywieszczył Julian Tuwim w obrazoburczym „Balu w Operze". Dziś, bezrefleksyjnie odtwarzając Polskę 20-lecia, „klasa polityczna" doprowadziła do tego, że faktycznie „..najgorzej przy kawiorze: Tam - na zabój, tam - na noże", podczas gdy tłuszcza, czyli „ciemny lud, który wszystko kupi" gapi się przez szybę i oblizuje gęby. Wrzeszczy wprawdzie, że to niesprawiedliwość, choć sama chciałaby się na drugą stronę szyby przedostać. Lecz: stop! To bal z restrykcyjną rezerwacją! Po tej stronie można tylko potańczyć, jak orkiestra zagra.
A kapele ludowe, prawicowe, lewicowe, liberalne czy ultrakonserwatywne rżną od ucha do ucha, z przytupem, po pańsku! Po kilku obertasach i polonezach w sali za szybą rozlega się chóralne „teraz idziemy na jednego", a tłuszcza przełyka z zachwytem powietrze, no bo wszak „zdrowie wasze, w gardło nasze"!
Wyćwiczyła i wytresowała nas ta „klasa polityczna", jak władcy hipermarketów i kreatorzy promocji swoją klientelę. Bez gazetki promocyjnej ani rusz na zakupy, bo się człowiek w tym gąszczu luksusów zagubi i w szale zapomni; bez przymilnie wykrzywionej gęby „klasy politycznej" też daleko nie ujedziesz, bo w tym gąszczu też masz wybrać przewodnika, żeby się w głowie nie przewróciło od zachęt, promocji i okazji.
Wybór przed nami niełatwy, bo w dwuletniej kampanii wyborczej, która się właśnie rozpoczęła wybierzemy i europosłów, i lokalnych burmistrzów i radnych, i prezydenta kraju, i wreszcie creme de creme tzw. klasy politycznej, czyli dietetyków z Wiejskiej. Pardon, ale nazwa zobowiązuje, więc ujadają i urągają sobie (nam?) nawzajem, czyli robią wiochę.
Już w pierwszych akordach tych kapel słychać jękliwe fałsze, gubienie tempa i niestrojne skrzypki czy wiolonczele, ale często bywa, że -poza jedną - reszta kapel współbrzmi w jednym jęku: źle jest, źle jest, „frrruwa twoja mać! „
Dalej są już muzyczne dla ucha desery, sączone do uszu dusery, bo „ze swych wież astronomowie, zapatrzeni w gwiezdne mrowie, w teleskopach cud ujrzeli...", co z kolei klasa „narodowi przedstawi całą prawdę bez żenady". W tej tonacji już wszystkie orkiestry współbrzmią, grają równo i z werwą, choć pieją cienko, ale świdrująco.
Mimo że to dopiero coś jak próba generalna, to już przy ściągniętych na boki zasłonach, wszak „klasa" przed tymi przed szybą tajemnic nie ma, bo i tak guzik jej zrobią. Mają tylko wybrać najlepszą orkiestrę, a wyćwiczeni są w głosowaniach w teleturniejach taneczno-wokalnych, więc wiedzą, jaka to radość, gdy nasz typ kosi konkurencję? No, nie?
Później przez tydzień jest o czym trąbić na Fejsie. Tu działa podobnie, choć większość pań i panów z „klasy" nie robi głupich min, bo na nie przyjdzie czas już po głosowaniu, a wtedy ci przed szybą mogą sobie tylko cienko pogwizdać.
Na razie gawiedź ma show i taki wybór z karty, że Gesslerowa właściciela takiej knajpy zjechałaby na funty za idiotyzm. Ale to polityka naszej „klasy", więc wybierajmy te smakołyki.
Tusk ma problem, bo rządzenie zużywa bardziej niż polskie drogi opony. Poza tym jest praktycznie sam, bo wyrżnął w pień jeszcze w miarę odważne otoczenie. Ci przed szybą dobrze jednak wiedzą, że lepiej trzymać się tego, co kasę już ma, niż latać za tym, co ma dopiero na nią widoki. Tak ćwiczono przez lat dwadzieścia z okładem, to i są wreszcie efekty. Chociaż kołdra zawsze za krótka, to jednak Tusk ma miliardy i ...wicepremierę Bieńkowską. A tych atutów nie zawaha się w walce użyć. Nawet gdyby się zgapił, to o właściwym czasie na atak przypomni mu Nowak - parę zegarków jeszcze ma. Bezwzględnie.
Z kolei prezes Kaczyński pierdołami się nie zajmuje, więc od razu wali na stół cały bilion złotówek. Nikt się nie śmieje przed szybą, że on biliona nie ma, bo każdy rozdziawił gębę, a na czole ma wyrysowane pytanie: ile to cholerstwo ma zer?
Bo jeszcze te 100 zł czy nawet 1000 zł leży w zasięgu ręki albo wyobraźni, ale bilion? Toż to, panie, za tyle to może Kaczyński księżyc sprzedać, wtedy będzie miał - jak powiedział prof. Nałęcz. Lecz kto słucha profesora „o powstaniach i zaborach", skoro prezes już tym bilionem obdziela. Czekajmy, do wyborów sejmowych - stawka pójdzie w górę ze dwa razy. Starczy dla nas i dla innych na tyle, że sam Barack jeszcze będzie się Kaczyńskiego prosił o forsę na ObamaCare, bo u nas będzie jak w IV RP, czyli sprawiedliwie - jak dla ofiar prowokacji CBA, choć na bogato - jak dla agenta Tomka.
Z lewej (nomen omen) flanki strzelił zgłodniały prawdziwego stołka Miller. „Powróćmy jak za dawnych lat" - chcecie roboty, chcecie, żeby było dobrze? To zróbmy na powrót 49 województw! Sam mazowiecki Czarzasty obwieścił u Lisa, że cieszą się z tego pomysłu w Ciechanowie, Płocku i Radomiu. Fakt, ale nie skaczą ze szczęścia choćby w Płońsku, Gostyninie czy Mławie. Kto by jednak tych sprzed szyby słuchał?
Wojewódzki szlemik Millera to próba wciśnięcia się w elektoraty PiS i PSL w małych miastach, gdzie wieje głodem i bezrobociem i przywrócenie godności małym ośrodkom ma podziałać jak transfuzja z dodatkiem EPO na Armstronga. Nie chcę nic mówić, ale jak skończył mężczyzna o imieniu Lance?
Jak na prestidigitatora przystało jest na scenie pan ze wzbudzającą u dam zaufanie lekką siwizną i ze wzbudzającą u Kaczyńskiego zazdrość przystojnością, czyli Jarosław Gowin. Założył on partię, która bez ogródek tym przed szybą obnaża sens wielorakich występów tu opisanych - PR. W rozwinięciu to Polska Razem Jarosława Gowina, lecz kto ma forsę w tak drogich czasach antenowych na klepanie całej nazwy. PR i wszystko jasne!
Otóż czarodziej i mistyk zarazem wymyślił, by w polskiej i tradycyjnej rodzinie realnie skonsumować ubezwłasnowolnienie dzieci i młodzieży, głosując w imieniu dziatwy. Oczywiście nie głosem pełnym i donośnym, bo od ryków to są jelenie, ale tak troszkę, jak młody łoś, gdy już wie o co chodzi, ale jeszcze może się tylko przyglądać harcom dorosłych. Będzie więc za niego pół głosu, a za jeszcze młodszego głosu ćwierć.
Z niecierpliwością czekam, kiedy do Gowinowych uszu dotrą krzyki zarodków z łona setek tysięcy matek - my też chcemy na Gowina! Plemnik do plemnika, przepraszam: punkcik do punkcika i PR w samym tylko łonie może stuknąć ponad próg wyborczy!
Zamotał się Palikot ze swą lewicowością na tyle, że zaczął grę w szachy z tymi przed szybą. Taką rozgrywkę symultaniczną na tysiącach szachownic jednocześnie. Podejrzał pewnie ten pomysł w jednej z książek Sheldona, bo mówiąc każdemu z graczy w pierwszym podejściu: Twój Ruch!, sprawia, że wszyscy grają pomiędzy sobą, on jedynie odtwarza ruchy przy kolejnych stolikach.
Teraz szukając ponownie miejsca dla swojej formacji, zwraca się do „spadów" z PO - młodych, energicznych liberałów - z prostym przekazem: likwidacja ZUS, KRUS, niska emerytura państwowa w jednej wysokości dla każdego, a na resztę, bracie - siostro - zarób sobie i oszczędzaj. To do nowego targetu Palikota (a starego targetu Tuska) trafi jak Messi do bramki. A skutki? Kto by się tak na zapas martwił, ważne, że się jedzie, a jak się dojedzie , to się zobaczy. A jak się nie dojedzie? To też się zobaczy. Przecież niejeden program tego typu, kosztowny, bolesny i niesprawiedliwy także Palikot w sejmie popierał.
W książce Sheldona pulę z rozgrywki arcymistrzów zgarnęła oszustka, w realu pulę chcą zgarniać zręczni manipulatorzy - jak Palikot i inni - ze wsparciem kryjących się w cieniu mistrzów tej branży.
Podobnie jak w supermarkecie, w polityce też taniocha i codzienność są tak nisko, że człowiek skotłowany szarością i dobrze podkręcony przez speców od mistrzowskich zagrywek „klasy politycznej" popatrzy na ten towar, który wskażą mu niewidzialni sterownicy. A niech sobie elektorat oko nacieszy, a niech poczuje dumę i godność, decyzyjność - ma wybrać, ma nas brać, „frrruwa twoja mać!".
Swego czasu minister Bartłomiej Sienkiewicz, wzorując się pewnie na dziadkowych postaciach z Trylogii, dziarsko ostrzegł przestępców - rasistów. „Idziemy po was!" - huknął z marsową miną. Jak wiele, wiele zapowiedzi w ostatnim 25-leciu, także i ta okazała się wyłącznie grą pod publikę.
Przykre jest właśnie to, że cynizm i traktowanie ludzi przez tzw. klasę polityczną, jako kompletnych gamoni pozwala zinterpretować sformułowanie ministra, jako slogan wszystkich obecnych aktualnie w parlamencie partii i większości ich liderów i pomocników. Takiego ponadpartyjnego łącznika zawodowych sprzedawców kitu.
W obliczu gigantycznej, czteroetapowej kampanii wyborczej, która potrwa praktycznie do końca 2015 r. to oni właśnie mówią dziś do nas: „IDZIEMY PO WAS!"
Piotr Kaniewski
C.D.N...