Obwieszony złotem skąpiec do żony: Kochanie, masz tak piękne dłonie, że grzechem byłoby je szpecić biżuterią... Do niedawna tak się obywali smakiem ludzie, gdy chodziło o ich udział w podziale publicznych pieniędzy. Tak jeszcze w Płońsku nie jest, ale my też chcemy trzymać nóż, stanąć przy stole i samodzielnie mały kawałek sobie ukroić.
Stara zasada: dziel i rządź trzyma się mocno, szczególnie w małych miastach, takich jak nasze. Choć Płońsk jest miastem z aspiracjami, to jednak nowe przychodzi tu wolno, a zakorzenia się bardzo długo.
Warto jednak rozglądać się, sprawdzać rozwiązania innych i nie czekać, aż staną się obowiązkami ustawowymi, bo każdy nakaz wypacza jego sens. Takim novum w Polsce są budżety obywatelskie, kiedy pewną część samorządowych pieniędzy mogą podzielić sami obywatele.
Najbliżej nas coś takiego już po raz drugi odbywa się w Płocku. Budżetowi Obywatelskiemu Płocka (BOP) przyświeca lapidarna idea: Mój Płock, Mój Budżet, Mój Wybór, a złośliwi mogliby powiedzieć, że skoro na tej samej stronie jest zdjęcie prezydenta miasta, to hasła oznaczają jego absolutną dominację. Tak tam nie jest, choć już za Płońsk ręczyć nie można, bo tu budżetem trzęsie burmistrz, a radni piszczą, że nic nie mogą, poza tym, że w większości zagłosują tak, jak sobie tego życzy burmistrz.
Jednakowoż piszczący o niemocy radni nie wychylają się zanadto i nie gromadzą wokół siebie grup ludzi, którzy mogliby ich wesprzeć (i swoje oczekiwania też) przy podziale budżetowego tortu. Tu jednak obowiązuje inna niepisana zasada, przytaczana często przez przewodniczącą rady: skoro ludzie nas wybrali, to my musimy decydować.
Z tych dwóch powodów: trzęsącego budżetem burmistrza i przekonaniu, że głos ludu raz na cztery lata jest wystarczającą legitymacją na całą kadencję, obywatelskość miasta jest na poziomie naszej narodowej kadry w piłce nożnej.
Coraz mocniej ludzie w Polsce, szczególnie w dużych miastach, akcentują swój wpływ na jego życie poprzez konsultacje dotyczące podziału budżetu. Ten udział obywatelski jest na razie bardzo niewielki, bo wynosi w porywach do 1,5 proc. całości, ale to już jest coś. W Płońsku w 2013 r. zaplanowano wpływy na poziomie nieco ponad 71 mln zł, więc obywatele mogliby zdecydować o wydatkowaniu kwoty około miliona złotych! Można to zaplanować w stosunku do osiągniętych dochodów z roku poprzedniego, lecz to i tak będzie pokaźna kwota.
W Płocku w pierwszej edycji BOP mieszkańcy do podzielenia mieli 3 mln zł i wyłonili 6 zadań, m.in. budowę przystani na Wiśle i remont barki rzecznej, finansowanie programu Stop TIR-om czy zakup wyposażenia dla szkoły. W głosowaniach wzięło udział ponad 7 tysięcy osób.
Obecnie pula obywatelska została powiększona do 5 milionów, stworzono specjalną witrynę z gotowymi formularzami, bo organizatorzy spodziewają się znacznie liczniejszego udziału płocczan w przedsięwzięciu krojenia tortu.
A cóż to daje, skoro i tak nie uda się na raz wszystkiego zrobić? Przede wszystkim poczucie wpływu na miejskie inwestycje, poznanie mechanizmów finansowych, w tym mało znanych kwot budżetowych i jego struktury. Przede wszystkim jednak budżety obywatelskie integrują do wspólnego działania, są nastawione na namacalny konkret, a od pomysłowości i skuteczności zgłaszających dany projekt zależy zebrana ilość głosów poparcia i w efekcie realizacja.
Takie otwarte konsultacje, gdy każdy może zgłosić inicjatywę, pokazują rządzącym rzeczywiste potrzeby różnych grup mieszkańców. I rzeczywiście bywają one różne: od zupełnie szalonych, po dla miast odkrywcze. Zasada jest jedna, że nie wydaje się na cele zupełnie doraźne, jak pikniki lub festyny w stylu: kiełbasa, piwo i zległ.
Co chwila o tych rozwiązaniach tzw. partycypacyjnych piszą gazety (nawet dzisiejsza „Wyborcza") i informują inne media, bo idea jest warta zachodu, a poza tym spełnia ludzkie oczekiwanie - skoro żyjemy w świecie szybkich informacji, wszech-komunikacji, to nie powinniśmy być zdani tylko na jeden swój głos, raz na cztery lata.
Możliwość wpływu na wydatkowanie choćby tak niewielkiej procentowo kwoty, ale na coś konkretnego i potrzebnego dla mieszkańców, wypływającego z ich inwencji i przekonania, jest skuteczniejszym cementowaniem społeczności lokalnej niż „konsultowanie" ich w sprawie nazewnictwa miejskich ulic. Bo w tej dziedzinie nasi wybrańcy akurat skutecznie Płońsk rozbijają.
Zamiast oglądać stół pański z boku i liczyć na okruchy, ludzie chcą też dostać nóż w dłoń i choćby mały, lecz samodzielnie, ten należny kawałek tortu odkroić.
Piotr Kaniewski
PS.
Przedstawiam link do strony o budżecie obywatelskim Płocka. W razie pytań można pojechać, bo przecież niedaleko.
http://mojemiasto.plock.eu/#prezydent