Skoro nie wystarczyło porównanie ratowanych wielorybów w zestawieniu z porozrywanymi płodami, to działacz fundacji antyaborcyjnej Mariusz Dzierżawski sięgnął po masakrę dzieci w szkole podstawowej w Newtown. Do czego posunie się jeszcze obrońca życia?
Dzierżawski jest zdesperowany, bo o zabiciu przez młodego szaleńca 20 małych dzieci w amerykańskiej szkole wszystkie media piszą, pokazują i współczują, a o aborcjach szpitalnych wedle niego nie mówią wcale. Wobec tego obrońca życia rzuca desperacko pytanie: czy zabijanie za zgodą rodziców jest lepsze niż zabijanie wbrew ich woli?
Zastanawiam się, czego nie zrobi „kurator" niedawnej płońskiej wystawy antyaborcyjnej. Nie znajduję odpowiedzi na to pytanie, która mogłaby mnie uspokoić, że Mariusz Dzierżawski jest rzeczywistym obrońcą życia. Zestawienie którego dokonał ma jedynie służyć promocji reprezentowanego przez niego ruchu, bo metody do tego używane wydają się być poza granicą przeciętnej wrażliwości.
Proponuję Dzierżawskiemu: funduję bilet do USA, by na pogrzebach dzieci-ofiar masakry powiedział to, co mówi w Polsce, rodzicom, rodzinom, znajomym i innym wstrząśniętym ta zbrodnią ludziom. Myślę, że w tej misji wesprze mnie ambasador Stephen D. Mull i wyda szybką decyzję o wizie dla Dzierżawskiego. Może się to okazać podróżą życia, która uzmysłowi krwawemu obrońcy tegoż, że są granice autopromocji.
Powiada Dzierżawski, że w Polsce dokonano w 2011 r. 669 legalnych aborcji. Według niego to za każdym razem zbrodnia, mimo że nie jest ani matką, ani lekarzem (i to nie jednym), ani psychologiem, ani rodziną kobiet decydujących się na ten nieodwracalny krok. Dzierżawskiemu dalej wydaje się, ze kobiety są istotami bez mózgu, pewnie ich mężowie-partnerzy także, skoro podejmują takie decyzje. Lekarze natomiast są niczym obozowi Mengele.
Nie znam demona polskiej myśli antyaborcyjnej i nie sądzę, abyśmy mieli o czym rozmawiać. Wydaje mi się, że jest on reprezentantem nurtu strażników kobiecych narządów oraz męskich genitaliów, lecz tylko do momentu narodzin dziecka. Dalej wyobraźnia jego jak i podobnych obrońców nie sięga - rodzić, nie edukować, nie planować. Alleluja i do przodu!
Nie ma sensu zgłębianie w tej chwili Konstytucji w zakresie zapisu o ochronie życia od poczęcia do naturalnej śmierci ani też dowodzenie, że serwowane przez Dzierżawskiego fotografie aborcji w 24 tygodniu ciąży prawdopodobnie nie pochodzą z polskich szpitali. Te argumenty do strażników macic nie trafiają, podobnie jak argumenty lekarzy, psychologów i przede wszystkim kobiet podejmujących decyzję o aborcji.
Nie wie Dzierżawski pewnie, że kobieta całe życie o tym pamięta i nie decyduje się na taki krok pod wpływem chwilowego impulsu, gdyż to by od niego wymagało większej wyobraźni.
Jako się rzekło, obrońcy życia poczętego interesują się nim do momentu narodzin. Po tym fakcie już nie bardzo. Poradzę Dzierżawskiemu: idź pan pod gminne MOPS-y i GOPS-y, pod Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, a nawet pod sam URM i protestuj przeciwko zbrodniczo niskim zasiłkom na dzieci, szczególnie dla matek samotnie wychowujących dzieci, nierzadko dzieci kalekie, których ojcowie - zapewne też piejący o wartościach - szybko takie stadło porzucają.
Jestem przeciw państwu, które niczego nie robi w zakresie edukacji seksualnej, nie umożliwia świadomego i bezpiecznego planowania rodziny i poczęć, nie jestem jednak zwolennikiem aborcji - jak to Dzierżawski uważa - na życzenie. Nie traktuję po prostu kobiet jako żywych inkubatorów, których trzeba pilnować, bo to chora bzdura rodząca się w głowach ludzi, którzy każdą tragedię, tak jak ta w Newtown, wykorzystają do promocji własnego radykalizmu.
Cieszę się, że płońska „wystawa" antyaborcyjna fundacji reprezentowanej przez Dzierżawskiego zniknęła z Rynku szybciej niż powstała. Mam nadzieję, że władze mojego miasta nadal nie ugną się pod presją ludzi, którzy za nic mają inne śmierci, mimo iż mienią się być bezwzględnymi obrońcami życia.
Piotr Kaniewski