Jestem dzielną kobietą! Tak przynajmniej mówią o mnie moi znajomi. Choć mnie się wydaje, że wcale tak nie jest. Gdybym była dzielną kobietą powinnam już od czasu rozwodu mieć dobrze prosperujące przedsiębiorstwo średniej wielkości zatrudniające (kameralnie) kilkadziesiąt osób ,a nie posiadam. Klepię sobie swoją biedę i pcham ten mój wózeczek, w którym bida skrzypi raz głośniej raz ciszej.
Bo ja jestem, moi kochani, do wzięcia. Jak to mówią „panna z odzysku". Radzę sobie , bo trzeba i wypada, ale czasem dopadnie mnie zwątpienie i zaczynam odczuwać brak przy mym boku samca alfa. Zdarza mi się to tak przeciętnie trzy razy do roku. I co w tedy robię?? Zaczynam szukać!
Najpierw wchodzę na portale randkowe. Mrrrrrr... jakiż przekrój samców marki wszelakiej! No przecież wśród tych ilości nieprzebranych musi być ten jeden jedyny, wyjątkowy i niepospolity. Zaznaczam interesujący mnie przekrój wiekowy, wklepuję województwo i z biciem serca czekam, co ukaże mym spragnionym oczom wyszukiwarka. I jest! Przeglądam zdjęcia. Ten nie, ten też nie. Może Ten??? Nie, zbyt piękny, a jak mawiała moja babcia - z ładnej miski się nie najesz.
Szukam zatem dalej takiego, co to jest tylko odrobinę ładniejszy od diabła i którego opis zainteresuje mnie nie mniej niż powierzchowność.
Moją uwagę przykuwa nagle jakże zachęcająco brzmiący nick „maybach". Wchodzę głębiej i oglądam zdjęcia pana w średnim wieku z dobrze już zarysowanym brzuszkiem i dywanikiem na klacie. Pan dumnie pręży swe nieco podstarzałe już ciało i zachęca do kontaktu, pisząc, że lubi romantyczne zachody słońca. Popatrzyłam, poczytałam i z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że jak na mój gust to pan jest co najwyżej średniej klasy fordzina a nie maybach.
Szukajmy dalej...
Przerzucam kilka kolejnych stron i oczom mym ukazuje się całkiem przyjemny dla oka samiec, który dodatkowo dość przyzwoicie sklecił swoją wizytówkę profilową, a w statusie związku wyraźnie wpisane ma wolny.
Serce wygłodniałej samicy zabiło w mej piersi z podniecenia, postanawiam niezwłocznie napisać. Na dobry początek kilka zdawkowych informacji o mnie, kilka słów o tym, że jego profil wydał mi się ciekawy, takie tradycyjne bla, bla, bla zapoznawcze. Poszło!
Z niecierpliwością oczekuję odpowiedzi i o dziwo w niedługim czasie odpowiedź owa nadchodzi. Całkiem przyjemnie się czytało. Odpisuję znów i za chwilę kolejny raz widzę to magiczne 1 Nowa Wiadomość. Nasza mecz mailowy trwa jakiś czas. Ja ping! On- pong! Ping, Pong! I tak kilka razy. Gdy już zaczynam cieszyć pysk faktem znalezienia ciekawego faceta, on z rozbrajającą szczerości wyznaje: muszę Ci o czymś powiedzieć, jestem...tak trochę żonaty!
Chwila konsternacji z mojej strony. Jak, do cholery, można być „tak trochę żonatym"?! Że, co?? Że jego prawa noga i lewe ucho wzięło ślub kilkanaście lat temu, a cała reszta krzyczała ostentacyjne NIE?
Powstrzymuję mój cięty języczek, odpisując panu grzecznie, żeby się bujał, ale pytam, czemu w profilu pisze wolny? On coś sylabizuje w kolejnym mailu o samotności w związku i fakcie ,że gdy pisał żonaty, żadna pani do niego nie pisała, ale na wiadomość tę już nie odpisuję.
Straciłam ochotę na dalsze poszukiwania, ale postanawiam zamieścić ogłoszenie na lokalnym portalu ogłoszeniowym w rubryce pani pozna pana. Być może tu będę mieć więcej szczęścia, myślałam.
Wypełniam kolejno wymagane rubryczki, a w treść ogłoszenia wpisuję coś w rodzaju „Poznam inteligentnego pana na poziomie, w wieku odpowiednim. Propozycje seksu w samochodzie pod lasem od napalonych 30-latków mnie nie interesują". Itp.
Ogłoszenie idzie w świat, a na moją skrzynkę za chwilę zaczynają napływać maile z odpowiedziami. Zawsze mnie zastanawia, czy na ogłoszenia panów przychodzi taka sama ilość odpowiedzi?
Ilość odpowiedzi na moje ogłoszenie zaczyna mnie przerażać. Mimo tego, iż wyraźnie podkreśliłam, że nie czekam na seks-propozycje, a tego rodzaju odpowiedzi jest najwięcej, przeraża mnie jeszcze bardziej.
Pisałam , że szukam pana INTELIGENTNEGO, ale inteligencja panów daleko odbiega od mojego pojmowania mężczyzny inteligentnego. Przykład? „Jestem hirurgem a ty kim jesteś?" To cytat dosłowny. Odpisałam więc panu, że gdyby był „hirurgem" zapewne by wiedział, że chirurg pisze się przez „ch". Pojęcia nie mam, czemu taki specjalista więcej już do mnie nie pisał...
Tak oto zakończyła się kolejna akcja poszukiwawcza w moim wykonaniu. Odeszła mi ochota na szukanie mojego wymarzonego samca alfa na kolejne kilka miesięcy.
Ja wiem, że panowie czytający to mogą prawdopodobnie przytoczyć masę podobnych doświadczeń tyle, że związanych z paniami.
Ja wiem, że pełno w świecie wirtualnym ludzi samotnych, inteligentnych mniej lub więcej, czy szukających doznań cielesnych. Internet daje nam możliwość kreowania się na kogoś innego, niż jesteśmy w realu. Nikt przecież nie wie, kto siedzi po drugiej stronie, a obraz siebie jaki rysujemy słowami może być różny, w zależności od tego jakich słów użyjemy i jaki sprytnie je pozlepiamy w zdania. Pamiętajmy natomiast, że kłamstwo to kolos na glinianych nogach i im większym je zbudujesz, z tym większym hukiem rąbnie wcześniej czy później.
A może macie inne, dobre doświadczenia w podobnych kontaktach i znajomościach nawiązanych przez sieć? Może nie jest aż tak źle, powiedzcie mi...
Pozdrawiam,
Przypadkowa