W wieku sześciu lat trafił do hitlerowskiego obozu zagłady w Oświęcimiu. Miał dziesięć i pół roku, gdy zdobywał Berlin - mowa o Eugenie Muszyńskim - dziecięcym weteranie II wojny światowej, obecnie dr hab. psychiatrii, który odwiedził uczniów płońskiego ZS nr1 we wtorek 4 lutego.
Eugen Muszyński - pułkownik Wojska Polskiego, nosi wyjątkowe brzemię i świadectwo najokrutniejszej z wojen. Gdy ukończył sześć lat w drastyczny sposób skończyło się jego dzieciństwo, a zaczęła koszmarna trauma.
Od tego momentu jego życie przypominało chodzenie po linie nad przepaścią. Zamiast dziecięcych zabaw i beztroski, rozpoczęła się wojenna wędrówka po obozach. Najpierw obóz zniemczania dzieci, potem obóz zagłady w Auschwitz - Oświęcim, potem Powstanie Warszawskie, zdobycie Berlina z I Dywizją im. T. Kościuszki, a na koniec ubeckie, więzienne lochy...
Pan Eugen urodził się w1935 roku w USA w miejscowości Warsaw. Jego rodzice wyjechali do Ameryki w celach naukowych - prowadzili badania nad europejską emigracją do Ameryki. W 1935 roku rodzina Muszyńskich, która miała korzenie polskie, niemieckie i duńskie wyjechała do Prus Wschodnich do swych posiadłości w Królewcu. Z powodu wielonarodowościowych korzeni i ambicji jego matki, mały Eugen nauczył się kilku języków. Ta wiedza okazała się później zbawienna.
Gdy wybuchła wojna Gestapo aresztowało rodzinę sześcioletniego Eugena, która przebywała wówczas we Wrocławiu. Rodzice zostali skazani na karę śmierci. Od tego momentu rozpoczęła się gehenna małego Eugena, która trwała do końca wojny.
Mały Eugen został przewieziony do ośrodka zniemczania dzieci Lebensborn „Pommern" w Połczynie-Zdroju - miasto wtedy nosiło niemiecką nazwę Bad Polzin. Z powodu dwóch prób ucieczki sześciolatek został zesłany do obozu w Oświęcimiu, gdzie przebywał ponad dwa lata.
Tam wraz z innymi współwięźniami przeżywał obozową traumę. Miał okazję rozmawiać z jednym z największych obozowych katów drugiej wojny swiatowej - doktorem Josefem Mengele, autorem i wykonwacą sztańskich eksperymentów medycznych.
Kolędy uratowały mu życie
Płońskim uczniom gość specjalny przywołał z pamięci kilka obozowych dosadnie opowiedzianych historii. Jedną z ich była ta ze świąt Bożego Narodzenia, kiedy esesmani pod choinką ułożyli zwłoki zabitych więźniów jako makabryczny „prezent" dla pozostałych.
- Nie wiem, co się ze mną stało. Wszedłem na ławę i zacząłem śpiewać kolędę „Cicha noc" po niemiecku - opowiadał w szkolnej auli ZS nr1 Eugen Muszyński. - Po chwili przychodzi esesman, który miał służbę na placu, razem z funkcyjnym i mówi - a czy ty wiesz, że nie wolno? Odpowiadam, że wiem. To dlaczego śpiewałeś? Nie wiem... Za piętnaście minut przychodzi ten sam esesman i mówi do mnie, chodź idziemy. Wtedy wszyscy z baraku mnie pożegnali - snuje dalej wspomnienia przed płońską młodzieżą wyjątkowy świadek.
(...) „Esesman prowadzi mnie do baraku, gdzie świętowali Niemcy. Gdy patrzyłem na zastawione stoły, podszedł do mnie jeden z oficerów i mówi - ty śpiewałeś? Przytaknąłem. Kazał mi śpiewać. Znów zaśpiewałem kilka kolęd po niemiecku. Niemiecki kapitan podchodzi do mnie i mówi: Takie uzdolnione dziecko, a jest naszym wrogiem. Odpowiadam mu po niemiecku - panie kapitanie jak dziecko może być wrogiem? A skąd ty znasz język niemiecki? - Uczono mnie w domu. Jesteś Niemcem? - Nie. Jesteś Żydem - Nie. A kim jesteś? - Więźniem...
- Nic nie powiedział więcej. Niemiec wziął ze stołu bochenek chleba, tego ich chleba, białego - nie obozowego i dał mi ten bochenek. Mogłem odejść do baraku. Te kolędy uratowały mi życie. Po wojnie nagrałem kolędy dla radia, a później śpiewałem jako solista w Zespole Pieśni i Tańca Ludowego Wojska Polskiego - wspominał pułkownik.
Doktor Mengele dał mi cukierki...
Któregoś dnia, gdy Eugen pracował na placu, zauważył postać esesmana w białych rękawiczkach i błyszczących oficerkach. W takich sytuacjach każdy z więźniów miał obowiązek stanąć na baczność, zdjąć czapkę i wyrecytować obozowy numer. - Ja tego numeru nie miałem, ponieważ byłem tzw. więźniem wychowawczym, więc poinformowałem o tym fakcie po niemiecku - przytaczał kolejny fragment obozowych wspomnień zaproszony do szkolnej auli gość.
- Wtedy ten esesman zadał mi takie samo pytanie, jakie już słyszałem wcześniej - Jesteś Niemcem? Odpowiadam, że nie. Jesteś żydem? - Nie. To kim jesteś? - Jestem więźniem.
- Esesman kilka chwil milczał, po czym sięgnął do kieszeni i dał mi garść cukierków. Dla dziecka garść cukierków to było coś. Wracam do baraku, a wszyscy łapią się za głowę i mówią, ty wiesz, z kim przed chwilą rozmawiałeś? To był doktor Mengele...
Później bestialski doktor się o niego upomniał, jednak dzięki polskim lekarzom skończyło się na jednym eksperymencie medycznym.
Spotkanie z płonską młodzieżą w auli ZS nr1.9-latek z Krzyżem Walecznych
Dzięki Marii Kossak (pisarki Kossak-Szczuckiej), która pracowała w Radzie Głównej Opiekuńczej - pomocy społecznej w czasie okupacji, został zwolniony z obozu. Jako 9-latek trafił do Warszawy przed samym wybuchem powstania w 1944 r., w którym brał czynny udział jako łącznik pod pseudonimem „ Żuk". Mały Eugen wziął udział w przedzieraniu się pełnymi ścieków i rozkładających zwłok kanałami.
Za zniszczenie niemieckiego czołgu został odznaczony Krzyżem Walecznych i otrzymał stopień starszego strzelca. Jak przyznał podczas spotkania z płońskimi uczniami, otrzymał wtedy również naganę za nie wykonanie zadania dostarczenia wiadomości, ponieważ zamiast wykonać powierzony rozkaz... zajął się niszczeniem „tygrysa"...
Zdobywał Berlin jako niespełna 11-latek
W ostatnich dniach powstania przedostał się wpław na drugi brzeg Wisły i został żołnierzem I Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki, z którą walczył aż do zdobycia Berlina - ten fakt zapamiętał jako niespełna 11- latek.
Po wojnie 12- letni chłopiec został oddany pod opiekę jednemu z poruczników lecz opiekuna, a zaraz potem podopiecznego wkrótce aresztowało UB. Eugen Muszyński jako 12-latek trafił na dwa lata do polskich więzień. Ten okres pan Eugen wspomina jako cierpienie porównywalne z tym, które spotkało go w obozie w Oświęcimiu.
Po dwóch latach udało mu się napisać list do rosyjskiego oficera, którego znał z okresu, kiedy był zwiadowcą. Dzięki najprawdopodobniej wstawiennictwu oficera został objęty amnestią.
Obecnie pomaga uzależnionej młodzieży
Obecnie Eugen Muszyński jest doktorem habilitowanym w dziedzinie psychiatrii. Po dramacie wojny i stalinowskiego okresu powojennego ukończył szkołę podstawową, średnią i uczelnię wyższą. W USA i w Polsce pomaga uzależnionym od narkotyków i innych używek młodym ludziom.
Na zakończenie pan Eugen zapewnił płońską młodzież, że chętnie pomoże każdemu, kto zgłosi się do niego z taką prośbą. Przyznał także, że całe życie istotna dla niego jest prawda i nie wierzył zarówno komunistom, jak i... "Solidarności".
Na podstawie wspomnień Eugena Muszyńskiego powstała napisana przez Beatę Muszyńską książka pt. „Fatum wojny".
Dariusz KaźmierczakNa zdjęciu tytułowym Eugen Muszyński oraz uczniowie klas o profilu wojskowym ZS nr1 w Płońsku im. St. Staszica. Spotkanie zorganizowała we wtorek 4 lutego nauczycielka historii Małgorzata Mucha.