Czy nie jest to wspaniałe, że Kazimierski festiwal jest chyba jedyną taką imprezą, która odbywa się w mieście bez kina. To właśnie jest piękne, że stwarzamy kino z niczego dla tych, którzy kochają kino! - powiedziała Grażyna Torbicka na gali festiwalu „Dwa Brzegi". A swoje impresje festiwalowe przedstawia nam jak co roku płońszczanin, choć prawie warszawiak, Daniel Fabrykiewicz.
Po dniu spędzonym na spacerach i słodkim nicnierobieniu postanowiłem udać się na koncert Dr Misio, czyli śpiewającego Arkadiusza Jakubika, który w 2008 roku skompletował zespół i wraz z nim powoli zdobywa fanów. Później spacer nad Wisłą i przygotowania do ostatniego dnia festiwalu...
Arek Jakubik jest Wam zapewne znany z takich filmów jak Wesele, Dom Zły, Drogówka, czy z serialu 13 Posterunek. Serialowy Rysio jest jednym z aktorów ze „stajni" Wojtka Smarzowskiego i zawsze pojawia się w jego filmach. Jak sie okazuje tych dwóch panów łączy nie tylko przyjaźń zawodowa - Smarzowski wyreżyserował pierwszy teledysk Dr Misio. Mocna, rockowa muzyka, dość wulgarne, ale przewrotne teksty szybko zdobyły popularność w internecie i przyciągają na koncerty zespołu wielu fanów - zarówno młodych, jak i tych w wieku „o mały włos emerytalnym".
Już przy drugiej piosence Jakubik zdobył serca publiczności, a pod koniec koncertu nawet 60-letni fani - zachęceni przez „wokalistę" - pozbywali się koszulek.
Dr Misio jest bardzo autentyczny w tym co robi. Ma niesamowitą osobowość sceniczną, potrafi zdobyć i utrzymać świetny kontakt z publicznością...
Jest bardzo autentyczny i nieprzewidywalny. Podczas przedostatniej piosenki Dr Misio zeskoczył ze sceny tak niefortunnie, że piszczelą uderzył w beton. Noga zaczęła puchnąć, ale koncert został dokończony. Gromkie brawa, jeden bis... i wspomnienia.
Spacer...
Lubię spacerować po Kazimierzu nocą. Temperatura bardziej znośna ale komary agresywne, jakby naoglądały się TV Trwam przed konwentem krajowym PO... Wisła, nad Wisłą trzech młodych uczniów szkoły muzycznej, próbujących oswoić instrumenty dęte na tyle, by zgromadzona publiczność domyśliła się, że próbują wyinstrumentalizować „All you need is love". Ludzi jakby mniej, piękny zachód słońca i zieleń.
Gdy zrobiło się ciemno postanowiłem wybrać się na nietypową wystawę, która już po raz IV została zorganizowana przez 49 członków Kazimierskiej Konfraterni Sztuki.
Oryginalność wystawy polega na tym, że funkcję galerii sprawuje wybetonowane koryto strumienia. W tej niezwykłej galerii pod chmurką można było podziwiać kilkadziesiąt obrazów różnych artystów prezentowanych na betonowej ściance kanału.
Czas spać... Leniwy poranek, kawa na balkonie, ciepło. Niespiesznie rozpocząłem dzień. Odpuściłem sobie wszystkie poranne atrakcje - mam wakacje - pomyślałem i jako ostatni punkt programu obowiązkowego zaplanowałem sobie ceremonię zamknięcia i film „Wielkie piękno".
Przed filmem wręczenia nagród i przemówienia okolicznościowe. Za kulisami festiwalu mówiono o tym, że być może to ostatnia jego edycja. Z udziału w nim wycofał sie jeden z głównych sponsorów - firma Allianz, a nowi sponsorzy nie pojawili się w takiej ilości, by wyrównać straty. Były też głosy, że miasto ma już dość festiwalu i że będzie się chciało z niego wycofać.
Na szczęście burmistrz Kazimierza uciął spekulacje i powiedział, że za rok spotykamy się w tym samym miejscu i o tej samej porze. Na gali był też obecny prezes TVP pan Juliusz Braun i także obiecał, że TVP nie wycofa się z festiwalu i że za rok oba brzegi ponownie zostaną połączone.
Nie zabrakło też humoru sytuacyjnego. Gdy burmistrz Kazimierza Dolnego wręczał kwiaty pani Grażynie Torbickiej powiedział, że wręcza jej „wieniec", na co pani Torbicka odpowiedziała, że słoneczniki pięknie rozjaśniają smutek tego wieńca i że to piękny BUKIET, a publiczność gromkimi brawami nagrodziła ripostę prowadzącej.
Czas na film: Wielkie Piękno. Film Paolo Sorrentino - urodzonego w Neapolu, włoskiego reżysera i scenarzysty. Film trudny, chwilami nużący, z pięknymi zdjęciami i wyrazistą muzyką. Po obejrzeniu miałem wrażenie, że najbardziej kluczowe było 10 pierwszych i 20 ostatnich minut i że wprawny montażysta w ciągu kilku godzin przerobiłby go na przepiękny 35-minutowy film krótkometrażowy. To, co było pomiędzy początkiem a końcem to wypełniacz, puste kalorie, mające na celu... no właśnie, co? Czy był to zabieg celowy, którym reżyser chciał pokazać pewien tragizm i monotonię życia głównego bohatera? Czy było to spowodowane brakiem pomysłów na lepsze wykorzystanie 70 minut produkcji? Ciężko powiedzieć. Po reżyserze „Wszystkich Odlotów Cheyenne'a" spodziewałem się więcej... ale nie żałuję, że poświęciłem na ten film dwie godziny życia.
Pięknie pokazany Rzym, przyzwoita gra aktorska i niebanalna fabuła sprawiły, że na kolejną produkcję Sorrentino wybiorę się z przyjemnością i ciekawością. Zewsząd wydobywająca się brzydota, która utrudniała głównemu bohaterowi odnalezienie „wielkiego piękna" pięknie obrazowała to, że czasami poszukując czegoś, szukamy nie tam, gdzie trzeba. Czy naprawdę chcemy to coś odnaleźć?!
Sen, śniadanie, powrót... Jako podsumowanie wykorzystam słowa Pani Torbickiej, która podczas gali zamknięcia powiedziała: „Czy nie jest to wspaniałe, że Kazimierski festiwal jest chyba jedyną taką imprezą, która odbywa się w mieście bez kina. To właśnie jest piękne, że stwarzamy kino z niczego dla tych, którzy kochają kino!"
Do zobaczenia za rok - mam nadzieję!D.
Zdjęcie tytułowe - kliknij i powiększ - panorama Kazierza Dolnego, fot. DF