Cztery lata temu startowała pani do Rady Powiatu z list SLD. Czy w tym roku będzie podobnie?
- Niestety nie. W SLD wygrało podejście partyjniackie. Mam wrażenie, że lokalne władze partii bardziej interesują się tym, żeby wzmacniać swoich członków, nie żeby wystawiać na listach osoby doświadczone i cieszące się sporym poparciem.
- Czy to oznacza, że wyklucza pani start z list SLD?
- Tak, bo to grupa płońskich działaczy partyjnych odbyła nade mną swoisty sąd kapturowy i zrobiło się po prostu bardzo nieprzyjemnie.
- Co SLD miał pani do zarzucenia?
- Przede wszystkim to, że nie zapisałam się do partii było koronnym zarzutem. A ja nie chcę angażować się w politykę w wydaniu partyjnym. Nigdy zresztą nie należałam do żadnej takiej organizacji. Praca dla ludzi, mieszkańców powiatu płońskiego, ma niewiele wspólnego z tym, co się dzieje w partiach politycznych. Tam funkcjonuje się głównie poprzez walkę o stanowiska partyjne, przepychanki, konflikty. Nie jestem tym zainteresowana.
- I naprawdę brak przynależności partyjnej był jedynym argumentem pani byłych kolegów?
- Były też inne... W momencie, gdy kilku panów zaczęło mnie rozliczać z ideowości i jakiegoś pionu lewicowego, czyli według nich braku takich cech, poczułam, że czas się cofnął o lata i epoki, więc pora zakończyć tego typu współpracę. Nie może tak być, że zwłaszcza na poziomie samorządu lokalnego interes partyjny ma być silniejszy od głosu i oczekiwań mieszkańców. Dlatego w tej kadencji uwierało mnie to, że dobre projekty pana X z partii Y upadały, gdyż nie były zgodne z partyjnym interesem pana Z z partii X. Partyjniactwo w samorządach jest zmorą, ale na szczęście jest coraz więcej reprezentacji typowo obywatelskich.
- Czy to koniec pani zaangażowania politycznego?
- Nie potrafię w tej chwili odpowiedzieć na to pytanie. Nie brałam pod uwagę takiego scenariusza. Wydawało mi się, że duże zaangażowanie w sprawy powiatu, praca którą włożyłam - że to wszystko sprawi, iż nie będę musiała martwić się o miejsce na liście. Partyjne roszady i „rozliczenia ideologiczne" są jednak - jak się okazuje- silniejsze.
Ale chciałabym nadal pracować na rzecz mieszkańców naszego miasta i powiatu, jednak nie podjęłam jeszcze ostatecznej decyzji dotyczących startu w wyborach.
- Co uważa pani za swoje największe osiągnięcie mijającej kadencji?
- Na pewno rada powiatu działa w tej kadencji zupełnie odmiennie, niż rady od 1998 roku. Fakt, że znalazłam się w grupie nowych radnych, z młodszego pokolenia, sprawił, że ta rada jest bardzo aktywna. Momentami pewnie nawet zbyt energiczna i impulsywna, ale też nie wybrano nas po to, by być maszynką do głosowania tego, co chce przeforsować zarząd lub urzędnicy. W granicach kompetencji rady także ja prowadziłam działania mające na celu uczynić strukturę starostwa i jednostek bardziej przejrzystą i dobrze zarządzaną.
Przez lata nagromadziło się jednak wiele takiego lokalnego cholesterolu w samorządowych arteriach, co wynikało bezpośrednio właśnie z partyjniactwa i interesów tych grup. Oczyszczanie złogów trudno w szybkim czasie przeprowadzić. Wiele spraw jednak wyszło na wierzch i nie zostało pozamiatanych pod dywan, właśnie dzięki zmianie stylu pracy rady, dzięki częściowej zmianie pokoleniowej. To zasługa całej naszej grupy, dość rozbieżnej poglądowo, ale my tak właśnie pojmujemy działanie w demokratycznych strukturach, z czego robienie także mnie zarzutów jest nieporozumieniem i niezrozumieniem czasów.
Natomiast już zupełnie moja aktywność w samorządzie dotyczyła przede wszystkim współpracy z mieszkańcami powiatu, rzeczywistego reagowania na aktualne potrzeby. Jestem zwolenniczką konkretnych działań, ale popartych konsultacjami z mieszkańcami. Tę formę w szerokim zakresie, np. w sprawie bezpieczeństwa na drogach, koniecznych remontów, napraw, oznakowania itd. z przeszkodami, ale udało mi się przeforsować. Generalnie o bardzo konkretnych działaniach i tak zdam raport z kadencji, niezależnie od decyzji o moim udziale w wyborach.
Stawiam cały czas na bardzo szeroką komunikację i wymianę informacji z mieszkańcami, bo przecież wraz z głosami wyborców wybrany radny nie dziedziczy ich rozumu i wiedzy o problemach do rozwiązania i pomysłów na usprawnienia różnych dziedzin pojawiających się przecież każdego dnia. Taka formuła - szerokiego kontaktu i współpracy z mieszkańcami - jest mi najbliższa, co jest też zaprzeczeniem partyjniackiego stylu sprawowania mandatu. Konsekwencją jest fakt, że raport z działań składam tylko wyborcom, a nie jakimś konwentyklom partyjnym złożonym z kilku silnie zideologizowanych działaczy.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Piotr Kaniewski
Na zdjęciu: Małgorzata Mucha podczas spotkania samorządowców subregionu ciechanowskiego z Prezydentem RP Bronisławem Komorowskim. Październik 2013. (Fot. Łukasz Kamiński, Kancelaria Prezydenta RP)