Zdziwienie naszych rozmówców wywołał fakt, że odzież którą wyrzucali do kremowych kontenerów ulicznych nie trafia do organizacji charytatywnych i osób potrzebujących, ale w większości wraca z powrotem na rynek jako towar sklepowy. Zwrócił nam na to uwagę po program Tomasza Sekielskiego w TVP1.
Zarówno w Płońsku jak i na terenie każdej gminy powiatu, a dalej w całej Polsce, przy ulicach i przy drogach stoją kremowe kontenery na odzież używaną. Tak są zresztą oznakowane - czerwone litery na białym tle - „Pojemnik na odzież używaną".
- Zaskoczył mnie pan, że rzeczy tam wrzucone nie trafiają w całości do organizacji charytatywnych, a byłam o tym święcie przekonana - mówi pani Alicja, mieszkanka Płońska.
- Wielokrotnie z żoną robiąc porządki w szafach tam właśnie wkładaliśmy czyste i dobre ciuchy, których już my i nasze dzieci nie nosiliśmy - przyznaje kolejny nasz rozmówca, pan Zygmunt z ul. Grunwaldzkiej. - Gdybyśmy wiedzieli, że akurat takie rzeczy jak nasze trafiają z powrotem do sprzedaży, to sam bym je zawiózł do pomocy społecznej, albo innej organizacji.
Podobnych opinii przez jeden tylko dzień zebraliśmy kilkadziesiąt. Nasi rozmówcy podkreślają, że do kremowych kontenerów nosili rzeczy używane, ale w dobrym stanie i czyste. Niektórzy nawet oddzielnie pakowali odzież letnią i zimową, a także oddzielali ubiory męskie od damskich. - Po prostu, żeby było wygodniej tym organizacjom, które jak myślałam miały to dostać dla potrzebujących - wyjaśnia pani Zofia, która od lat zapełniała pojemnik przy ul. Młodzieżowej. - Stare łachy, znoszone buty i inne takie wyeksploatowane rzeczy wyrzucałam do śmietnika, nigdy tam - dodaje.
Osoby z którymi rozmawialiśmy uważają, że kontenery kiedyś miały inne oznaczenia, stąd przeświadczenie, że cała odzież stamtąd zasilała organizacje charytatywne lub ośrodki pomocy społecznej. Obecnie nikt nie zwraca już uwagi na naklejkę z adresem firmy, bo utarło się, że to „idzie na biednych".
Na ten problem zwróciliśmy uwagę po programie „Po prostu" Tomasza Sekielskiego, nadanym w poniedziałek 14 stycznia o godz. 20.20 w TVP 1. Jeden z emitowanych wtedy reportaży nosił tytuł „Z ręki do ręki".
Ten materiał dwaj dziennikarze Tomasz Sekielski i Sylwester Latkowski nakręcili wykorzystując technikę prowokacji dziennikarskiej. Z grubsza biorąc, chodzi o nielegalny obrót używana odzieżą, omijanie obowiązków fakturowych i tym samym „rąbanie" skarbu państwa na setki milionów złotych z tytułu nieewidencjonowanego obrotu towarem.
W ten sposób nabywana odzież używana zasila tysiące „ciucholandów" w Polsce, a także trafia - w tym opisanym przypadku - przez Bahrajn do Afryki i Azji południowej.
Jako poszkodowany w tym reportażu wystąpił Leszek Wojteczek - prezes firmy Wtórpol ze Skarżyska - Kamiennej. Prezes poskarżył się, że ich kontenery były przez lata okradane, co wyraźnie wpłynęło na kondycję finansową jego firmy, która działa w tej samej branży - pozyskuje za darmo używaną odzież, a następnie sortuje ją i większość z niej ponownie trafia do sprzedaży w „szmateksach" polskich lub jedzie do krajów afrykańskich i azjatyckich też nie za darmo, jak przypuszczamy.
Leszek Wojteczek przyznał, że z procederem walczyli sami, wynajmując detektywów, bo policja - w jego ocenie - nie dałaby rady. Jeśli tak, to chodzi pewnie o dobry interes - można pomyśleć. Chyba tak jest.
Ten właśnie reportaż uświadomił, że przecież także na każdym płońskim osiedlu stoją pokazane w materiale pojemniki i że należą one do świętokrzyskiej firmy Wtórpol. Dodatkowo, każdy mógł sobie uświadomić, że przekonanie, iż rzeczy tam wrzucane trafiają wprost i za darmo do osób potrzebujących jest błędne, chociaż na żadnym kontenerze nie ma widocznej informacji o ponownym wprowadzaniu do obrotu znalezionych ubrań i czerpaniu z tego niemałych zysków.
Firma Wtórpol nie ukrywa, że jest to interes nadzwyczaj intratny, który polega dodatkowo na zupełnie darmowym pozyskaniu olbrzymich ilości towarów - odzieży, butów, innych tekstyliów.
Ze strony internetowej firmy dowiadujemy się, że rocznie z kontenerów pracownicy firmy wyjmują 34 miliony kilogramów odzieży. Poziom odzysku jest olbrzymi i wynosi 97 proc. Większość z tych rzeczy odzyskanych trafia do sklepów na terenie całej Polski, reszta jedzie za granicę, a część jest rozdawana m.in. schroniskom i domom samotnej matki. Pozostałe materiały są przeznaczane na czyściwa przemysłowe oraz na paliwo.
Firma Wtórpol chwali się w wielu miejscach, że prowadzi w ten sposób działalność ekologiczną, a także przysparza wielkich oszczędności samorządom (bo zagospodarowuje odpady) oraz społeczeństwu, bo ludzie mają gdzie za darmo pozbyć się nieużywanej już przez siebie odzieży.
Dzięki wysiłkom znacznej części polskiego społeczeństwa w skarżyskich magazynach i sortowniach pracę ma 1200 osób, z czego połowa to osoby niepełnosprawne. Znaczącym elementem piaru Wtórpolu jest podkreślanie tych faktów oraz pochwalenie się swoją działalnością charytatywną i dobroczynną.
„Ubrania, które są w najlepszym stanie, trafiają do powtórnego użycia. Zużyte rzeczy bawełniane przerabia się na czyściwo fabryczne. Można więc otwarcie powiedzieć, że nasza działalność ma przede wszystkim aspekt ekologiczny. Dzięki temu, że ludzie nie wrzucają ubrań do pojemników na odpady nie segregowane, wspólnie dbamy o środowisko." - czytamy na witrynie Wtórpolu.
Ważną informacją jest to, że za kontenery, a jest ich obecnie 35 tys. w całym kraju, miasta i gminy nie pobierają żadnych opłat, dlatego firma planuje dorzucenie kolejnych zbiorników na tej samej zasadzie.
W autosuperlatywach skrzętnie omijana jest za to dochodowa strona działalności firmy, a wysiłki konstruktorów tekstów dotyczą dobrodziejstw z działalności Wtórpolu, jakich doświadczają „włodarze" polskich miast i gmin.
Z wyliczeń firmy wynika, że poprzez działalność Wtórpolu samorządy oszczędzają łącznie równe 10 milionów złotych. Z 35 tys. pojemników w kraju daje to średnio 285 zł na pojemnik rocznie.
Ale jak to bywa, w każdej laurce pochwalnej można przedobrzyć.
- Kwota ta (10 mln w skali kraju) staje się dość istotna w sytuacji, kiedy zgodnie z ustawą z dn. 01 lipca 2011 (Dz. U. Nr 152, poz. 897) o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, która weszła w życie z dn. 01 stycznia 2012 r., poszczególne gminy stały się właścicielem śmieci. Na włodarzy gmin i miast spadł obowiązek usuwania i unieszkodliwiania odpadów komunalnych, co ciągnie za sobą znaczne koszty. Wtórpol wychodzi naprzeciw tym zmianom, oferując ustawienie pojemników na odzież używaną. W ten sposób gminy pozbędą się odpadu tekstylnego - odzieży, obuwia, itp., który stanowi znaczną część odpadów komunalnych. To przyjazne rozwiązanie dla środowiska przy jednoczesnej bezpłatnej utylizacji odpadów - czytamy dalej na stronie firmy.
Tu już można zasadniczo nie zgodzić się i odwrócić rolę - to Płońsk może Wtórpolowi zaproponować interes, bo firma porządnie posegregowany wedle życzenia asortyment może kupić od miejskiej sortowni PGK.
Natomiast całą i w większości dobrą lub bardzo dobrą odzież wrzucaną przez mieszkańców Płońska do innych kontenerów, można za pośrednictwem MOPS i organizacji charytatywnych rozdać potrzebującym w całości. Reszta asortymentu może poprzez sortownię trafić do firmy świętokrzyskiej lub innej, ale jako towar, za który się płaci.
Doszło bowiem do świadomego lub nieświadomego nieporozumienia, bo znaczna część osób zasilających dotąd kremowe kontenery nie miała zamiaru jakoś tam pozbyć się starych ciuchów, ale oddać je za darmo osobom potrzebującym. W obecnej chwili być może ubrania oddane przez płońszczan z powrotem trafiają do naszych „szmateksów" jako towar, za który należy zapłacić - nieważne ile.
„Misję naszej firmy w skrócie można zawrzeć w czterech hasłach: chronimy środowisko naturalne, ograniczamy koszty wywozu śmieci ponoszonych przez mieszkańców, wspomagamy osoby potrzebujące, dajemy pracę niepełnosprawnym" - napisano w witrynie.
Zapomniano dodać - nieźle na tym zarabiamy.
W związku z tym zwracamy się z apelem do „włodarzy" Płońska i pozostałych gmin powiatu o rozważenie celowości darmowego udostępniania pojemników firmie Wtórpol i do zobowiązania tej firmy do zamieszczenie na każdym kontenerze wyraźnej i czytelnej informacji w widocznym miejscu, że firma czerpie zysk finansowy ze swojej działalności, a każdy wrzucony do pojemnika towar może z powrotem trafić do handlu. Tak dla zasady, żeby nikt nie żył w nieświadomości. Bo szmaciany biznes, jak pokazał reportaż Sekielskiego i Latkowskiego, jest prawdziwą żyłą złota. I dobrze by było, żeby wobec wszystkich wszyscy grali fair.
Piotr Kaniewski