Po raz pierwszy od wielu lat w listopadzie tego roku wybierzemy 21 płońskich radnych w okręgach jednomandatowych. W skrócie oznacza to - jeden okręg, jeden radny. Osoba z największą liczbą ważnie oddanych głosów uzyska mandat niezależnie od tego, ilu konkurentów wyprzedzi i jaka będzie frekwencja oraz różnica głosów pomiędzy kandydatami.
W Płońsku głosowania w okręgach mandatowych odbyły się tylko w latach 1990-1994, potem zmieniono ordynację wyborczą na proporcjonalną z listami kandydatów w czterech okręgach wyborczych na terenie miasta.
Obecnie zagłosujemy aż w 21 okręgach i z każdego wyłonimy tylko jednego radnego. Tak przewiduje nowa ustawa zwana Kodeksem Wyborczym, która jest syntezą przedtem odrębnych ordynacji wyborczych do wszystkich organów państwa i samorządu.
Dla Płońszczan oraz kandydatów na radnych będą to w większości zupełnie nowe wybory. Choć Kodeks uprościł wyborcom zrozumienie zasad wyłaniania radnych w gminach do 40 tysięcy mieszkańców, to z kolei nowe prawo oznacza zmianę stylu prowadzenia kampanii i możliwość wystąpienia poważnych zagrożeń.
Darwinizm demokratyczny
Wygrają najsilniejsi - w zamyśle twórców Kodeksu mają to być autentyczni liderzy środowisk, osoby aktywne publicznie, z wiedzą i dorobkiem gwarantującym wyborcom oraz całej gminie prawidłowy rozwój.
W praktyce jednak mogą to być wybrańcy po prostu najbardziej cwani i bezczelni, których aktywność ograniczy się jedynie do dwóch tygodni przed elekcją, by uzyskać mandat. Jak go potem wykorzystają, nie wiadomo.
Niewielkie w sumie płońskie okręgi wyborcze - najliczniejszy 1284 mieszkańców, najmniejszy 933 osoby - mogą skutecznie zagrozić interesom miasta poprzez wybór reprezentantów na niekoniecznie czystych zasadach.
Warto zauważyć, że w podziale miasta na 21 okręgów ujmowana jest łączna liczba ich mieszkańców, czyli także dzieci i młodzieży oraz innych osób bez praw wyborczych, więc uprawnionych do głosowania jest znacznie mniej, niż choćby w przytoczonych dwóch liczbach z dwóch płońskich okręgów. A jeśli dołoży się do tego frekwencję w okolicach 50 proc. uprawnionych, wyjdzie, że by skutecznie ubiegać się o mandat wystarczy zebrać naprawdę niewielką liczbę głosów. Nawet kilkadziesiąt, jeśli będzie duża stawka kandydatów i głosy rozłożą się.
Otwiera to pole do nieuczciwych zagrywek kandydatów i ich komitetów, przed czym już ostrzegają komentatorzy. Także lokalna obserwacja wskazuje, że w okresie kampanii na rynku wyborczym pojawi się masa kiełbasy wyborczej - w przenośni i dosłownie. Wyborcy zamiast otrzymania jasnych komunikatów i możliwości debaty z kandydatami zostaną zarzuceni słowotokiem, makulaturą oraz obietnicami nie do spełnienia przez pojedynczego radnego.
Gorzka refleksja wynika z wielu lat obserwacji kolejnych kampanii wyborczych oraz późniejszych działań radnych począwszy od roku 1990. Część wyborców stale daje się nabierać na obietnice załatwienia pracy, umorzenia długu za czynsz, przepisania mieszkania komunalnego na młodsze pokolenie oraz szereg innych różnych sztuczek. Poprzez niemożność dotrzymania takich obietnic wielu radnych na przestrzeni 24 lat samorządu dawno odeszło w niebyt publiczny. Z kolei teraz według nowych zasad możemy się spodziewać przypływu nowej takiej fali z kandydatami chwytającymi się każdej możliwości objęcia mandatu, bo obiecanki-cacanki, a dieta miesięczna dla niektórych jest nie do pogardzenia, nawet jeśli co krok będą taką osobę zawstydzać wyborcy.
Rozproszenie
Sam system wyboru konkretnych osób nie jest zły, wadą jest przyjęcie przez ustawodawcę niskiej normy przedstawicielskiej, która prowadzi do powoływania przez rady gmin nadmiernej liczby okręgów jednomandatowych. W Płońsku ta norma przedstawicielska to 1058,66 osób, więc wyważenie granic okręgów, bez kompletnego burzenia zasad logiki lokalnej, spowodowało ustanowienie okręgów ze średnią nieco ponad 1000 mieszkańców w każdym z nich. Daje to wyborcy złudne wrażenie wyboru wyłącznie swojego radnego, choć prawo jednoznacznie określa, iż radny nie jest związany instrukcjami swoich wyborców. Radny ma działać głównie w szeroko pojętym interesie całej gminy, tylko z uwzględnieniem postulatów ze swojego okręgu, o ile jeszcze większość rady i burmistrz/wójt go poprze.
Dlatego indywidualne tzw. programy pojedynczych kandydatów spokojnie można między bajki włożyć, gdyż logika działania samorządu jest zupełnie inna.
Ta niekorzystna dla wyborcy konstatacja o słabej mocy radnego może oznaczać też kłopoty dla całego Płońska. Otóż może się zdarzyć tak, że nowa rada miejska będzie organem kompletnie rozproszonym i porozrywanym przez wykluczające się stanowiska i żądania radnych. Aby to jakoś pozlepiać potrzebne będą umiejętności zawierania kompromisów i koalicji, co jednak może być arcytrudne z uwagi na przede wszystkim osobiste animozje pośród wybranych. Nie jest to tylko nasza lokalna specjalność, ale czemu równać do złej średniej?
Radykalizacja walki
Obecne rozwiązanie wyborcze zmienia też zasadniczo akcenty kampanii. O ile dotąd spór toczył się pomiędzy listami kandydatów, a w zasadzie pomiędzy kandydatami na burmistrza, którzy jednocześnie byli liderami formacji wystawiających listy, to teraz przed nami ryzyko walki pomiędzy konkretnymi osobami.
Nie jest to dobre rozwiązanie, bo jednocześnie praktycznie eliminuje z możliwości uzyskania mandatów osoby wartościowe dla miasta, jednak unikające zwarć, tym bardziej osobistych. Zważywszy, że w ostatnim czasie z różnych przyczyn nastroje w Płońsku mocno się radykalizują, nie można wykluczyć, że będziemy świadkami wielu walk lokalnie-politycznych bulterierów, co przysporzy nieco igrzysk, ale chleba nie zapewni.
Najpoważniejszą przeszkodą dla kandydatów umiarkowanych, rozsądnych i przygotowanych do pracy w samorządzie będzie pisany i mówiony słowotok, który nie wpływa pozytywnie na percepcję wyborców. Ludzie od lat narzekają, że są skołowani stylem i przekazem kolejnych kampanii i dlatego często głosują pod wpływem chwilowej emocji. Wyboru jednak nie da się odwrócić.
Wyłanianie wyłącznie jednego radnego, a także prawdopodobnie wiele brudnych chwytów zastosowanych w takiej kampanii, doprowadzić też może do skutków odwrotnych niż zamiar autora nowego kodeksu - prezydenta Bronisława Komorowskiego. Otóż brutalizacja życia publicznego w całej Polsce występuje i pogłębia się także na szczeblu gmin i małych miast, jak Płońsk. Zamiast więc dokonywać wyborów rozsądnych, ale także bezpiecznych dla wspólnoty, poprzez zagłuszenie tego przekazu przez głos radykałów i osobiste animozje lokalne, eliminujemy z życia publicznego wiele wartościowych osób. Po brutalnej i wyniszczającej kampanii mało kto decyduje się na dalszą aktywność publiczną, także w różnych organizacjach społecznych. To może być najwyższa cena, jaką zapłacimy w Płońsku za okręgi jednomandatowe w takiej formule, bo zamiast wzmocnić, osłabimy i tak dość słabą strukturę społeczeństwa obywatelskiego w mieście.
Kandydatów jak na lekarstwo
Nowe zasady wyborów to nie tylko problem wyboru mieszkańców Płońska, ale też komitetów wyborczych i samych potencjalnych kandydatów. Grupa tzw. starych wyżeraczy już od dawna prowadzi przymiarki do nowych okręgów i mości w nich sobie gniazdka. Oni wystartują z kampanią otwartą późno, bo stosują inny styl i liczą na plusy za dotychczasową działalność.
Jednak także ci znani i mocni stają przed nowym problemem - wyłonienia 21 osób, które są w stanie wygrać wybory w okręgach. Nie wystarczy już lista, na której praktycznie każdy jakieś głosy zebrał, by wesprzeć jednego lub dwóch kandydatów, którzy z danej listy mandaty uzyskali. To bardzo ważne w sytuacji faworyta/faworytów do funkcji burmistrza, bo cóż im z wyboru, jeśli będą mieli rozbitą i opozycyjną wobec siebie radę.
Ale znacznie gorzej jest w grupie osób, które mają wiele atutów, by stanąć do wyborów i pracować na rzecz miasta, lecz nie chcą żadnej konotacji politycznej przy tej okazji; nie chcą też flirtować wyborczo z żadną z dotychczasowych grup, które już są aktywne w samorządzie.
Pamiętajmy, że już osoby urodzone w 1989 r. mogą stanąć do walki o fotel burmistrza, a obce im są spory polityczne i osobiste z przeszłości wynikłe w ostatnich 25 latach. Tyle bowiem trzeba mieć w dniu wyborów - 25 lat - by móc ubiegać się o funkcję wójta, burmistrza czy prezydenta miasta.
Znacznie mniej, bo 18 lat, trzeba mieć, aby kandydować w wyborach na radnego gminy lub powiatu.
Jednak najpoważniejszym wyzwaniem jest to, jak zachęcić młodych ludzi oraz mieszkańców w ogóle do pójścia na wybory w takiej liczbie, by tych 21 wybrańców miało w tej nienajlepszej formule dość mocny mandat z okręgu? I jednocześnie, żeby to był mandat mocny planami, marzeniami i oczekiwaniami bezpiecznego rozwoju Płońska, a nie retoryką konfrontacji i „załatwiania" kogoś lub czegoś.
Piotr Kaniewski
Zapraszamy do dyskusji o nowych zasadach wyborów, ale przede wszystkim o płońskim samorządzie, ocenie mijającej kadencji oraz o wyzwaniach na najbliższe cztery lata i o ludziach, którzy Państwa zdaniem powinni dalej pozostać na swoich funkcjach lub o nowych znanych Państwu osobach, które Waszym zdaniem powinny do samorządu wejść i pracować na rzecz Płońska.
Wypowiedzi prosimy umieszczać w komentarzach poniżej lub przesyłać na adres . Jeżeli nie będzie zastrzeżeń autorów listów, to będziemy je publikować w zakładce Wybory2014. Dyskutujmy, spierajmy się lecz nie kłóćmy, wybierajmy lub kandydujmy, bo inaczej zostanie nam tylko ponarzekać.(PK)
21 płońskich okręgów wyborczych do samorządu - kliknij.
Sprawdź, gdzie będziesz głosować, bo są zmiany - kliknij.