W czasie trwania sesji rady miejskiej do Płońska dotarła wiadomość o stanowisku Trybunału Konstytucyjnego w kwestii zaskarżonych przepisów tzw. ustawy śmieciowej. Orzeczenie TK w praktyce wstrzymuje obecnie w Płońsku kontynuację akcji podjętej przez dwóch radnych opozycji w sprawie obniżania opłat za śmieci. Nowe okoliczności rodzą także kolejne pytania o stawki, bo teraz to rząd ma określić minimalne i maksymalne progi opłat indywidualnych za odpady.
Do Trybunału Konstytucyjnego trafiły skargi samorządu Świdnika oraz posłów z klubów SLD i PiS. Wnioskodawcy kwestionowali kilkanaście zapisów ustawy o utrzymaniu porządku i czystości w gminach, ale TK w czwartek pozytywnie rozpatrzył jedynie zaskarżoną kwestię ustalania opłat przez gminy. TK uchylił więc zapis o ustalaniu wyłącznie przez samorządy stawek opłat od osób fizycznych i podmiotów gospodarczych i nakazał, aby to rząd określił maksymalne i minimalne kwoty obowiązujące na terenie całego kraju.
Sędziowie przychylili się do argumentów, że dotychczasowa regulacja w niektórych gminach spowodowała wprowadzenie podejrzanie niskich stawek opłaty śmieciowej, co z pewnością nie pokrywało rzeczywistych kosztów odbioru i recyklingu odpadów, a jedynie ułatwiło funkcjonowanie na rynku śmieciowym szarej strefie. Bywały też sytuacje odwrotne - ustalanie zbyt wysokich opłat. Dlatego TK chce, by samorządy otrzymały możliwość ustalania stawek, ale w ramach przedziałów (widełek) dolnej i górnej stawki, tak jak to ma miejsce w przypadku ustalania wysokości podatku od nieruchomości.
Teraz w ciągu 18 miesięcy sejm musi zmienić zapis ustawowy, a rząd ma na podstawie danych z rynku ustalić maksymalną i minimalną opłatę za śmieci sortowane i niesortowane. Analitycy podkreślają, że o ile kwota minimalna jest łatwa do wyliczenia, to już górną stawkę określi się zapewne na podstawie cen z któregoś z największym miast w Polsce. A to z kolei oznacza, że nowe rozwiązania przynajmniej dla części samorządów będą oznaczały konieczność podniesienia stawek opłat od swoich mieszkańców.
W Płońsku obecnie nadal obowiązuje opłata 15 i 11 zł od osoby, a po orzeczeniu TK tym bardziej zamrożeniu ulegnie sprawa obniżania opłat. - Stale jednak monitorujemy sytuację i porównujemy prognozy z rzeczywistością działania ustawy „śmieciowej" w naszym mieście - mówił burmistrz Andrzej Pietrasik podczas sesji. Burmistrz podkreślił, że będą rozważane każde propozycje jak najlepszego dopasowania wymogów ustawy do oczekiwań płońszczan, ale muszą one opierać się na realnych danych i gwarantować, że samorząd nie będzie musiał dopłacać do funkcjonowania systemu.
Ze względu na orzeczenie TK już istniejące, a także z powodu oczekiwania na rozpatrzenie kolejnych zaskarżeń ustawy przez samorządy, gminy raczej nie będą podejmować decyzji zmieniających stawki, bo mogłoby się okazać, że w niedługim czasie musiałyby robić to ponownie ze względu na wprowadzanie widełek krajowych.(PK)
Komentarz
Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego oznacza w Płońsku tyle, że nie znajdzie się większość w radzie, która przed ogłoszeniem nowych zapisów ustawy i rozporządzenia w kwestii górnej i dolnej stawki opłat, chciałaby zmieniać opłaty istniejące. Dlatego nawet radny Krzysztof Tucholski przyznał po sesji, że przed zgłaszaniem nowego projektu uchwały o płońskich opłatach, trzeba będzie przyjrzeć się nowym rozwiązaniom ustawowym.
Od dwóch tygodni trwa w Płońsku zbieranie podpisów pod petycją w sprawie obniżenia opłat, a akcję tę koordynują radni Wojciech Bluszcz i Krzysztof Tucholski. Przygotowana w tym celu ankieta zawierała jedynie pytanie: czy jesteś za obniżeniem opłat w mieście?, ale nie precyzowała o jakie nowe kwoty miałoby chodzić. Radni bowiem - jak mówili - nie dysponowali całością danych o obecnych kosztach funkcjonowania systemu śmieciowego. W każdym razie ich intencją jest, by na tyle zróżnicować ceny śmieci segregowanych i niesegregowanych, by powiększyć liczbę osób i gospodarstw segregujących, czyli w istocie obniżając opłatę za segregację zmniejszyć domowe koszty zarazem.
Tu jednak kryje się pułapka, bo oznacza to jednocześnie realne zmniejszenie ilości pieniędzy w płońskim systemie śmieciowym, o ile te stawki poszłyby w dół zbyt mocno. Mówiąc wprost: zbytnie obniżenie stawki opłaty segregacyjnej może bardzo boleśnie odbić się na ludziach, którym de facto radni chcieliby pomóc najbardziej.
Dotąd w gminach realnie planujących stawki opłat wobec podaży śmieci na danym terenie, system śmieciowy trzyma się kupy, bo się bilansuje. W każdej gminie jest dość liczna grupa osób, które opłat nie uiszczają. W przeważającej większości dzieje się tak dlatego, że ludzi po prostu nie stać na to.
Działa tu prosty mechanizm, że jeśli ktoś np. w spółdzielni mieszkaniowej czy ZGM nie reguluje czynszu, to równolegle nie wpłaca swojej części do systemu śmieciowego, bo opłaty te są składnikiem tego czynszu.
Co prawda gmina może za pośrednictwem opieki społecznej dawać specjalne dopłaty „śmieciowe", ale jest to przekładanie pieniędzy z kieszeni do kieszeni w ramach jednego garnituru. A w związku z tym, że jeszcze obowiązująca ustawa nie daje wójtom i burmistrzom możliwości zwalniania z opłat lub umarzania choćby ich części, to system bilansują ci, którzy opłaty wnoszą.
Na razie więc mówienie, że w Płońsku w kasie systemu śmieciowego występuje nadwyżka pieniędzy, nie oddaje w pełni prawdy. Bilans wstępny będzie można zrobić przynajmniej po roku działalności na nowych zasadach, ale nawet i on nie pokaże jeszcze tendencji, na podstawie której można będzie wprost dopasować kwoty opłat indywidualnych do dostarczanej ilości śmieci, faktycznych kosztów obsługi mieszkańców i precyzyjnego oszacowania grup mieszkańców, która z różnych przyczyn opłat nie wnosi. Bo system musi wychodzić przynajmniej na zero. Samorząd nie powinien w ogóle z budżetu dokładać do jego funkcjonowania, bo to osłabia go w innych obszarach.
Stąd obniżanie opłat nie powinno być obszarem plebiscytu, a tak się niestety trochę stało. Nawet po ogłoszeniu przez rząd stawek minimalnych za śmieci trzeba będzie lokalne progi dopasować do realiów, by nie krzywdzić ludzi najbardziej wsparcia potrzebujących. Tak się może stać, jeśli stawki będą zbyt niskie i system straci płynność finansową. Wówczas burmistrz będzie musiał użyć narzędzi administracyjnych i nakładać kary lub wysyłać do dłużników komornika, czyli poprzez błędną i dość populistyczną decyzje radnych, wpędzać najsłabszych w nędzę i narażać na dodatkowe upokorzenia.
Dziś natomiast samorząd nie szasta swoimi uprawnieniami karno-skarbowymi w tym zakresie, bo urzędnicy wiedzą, że egzekucja należności od wielu osób jest niemożliwa ze względu na ich sytuację życiową i materialną, którą w większości znają.
Lepiej by było, gdyby samorządy wywalczyły takie zapisy ustawowe, które pozwoliłyby wójtom, burmistrzom i prezydentom miast stosować okresowe zwolnienia z opłat wobec osób i rodzin najsłabszych ekonomicznie. Bo teraz to ci najbardziej wsparcia potrzebujący mają huśtawkę nastrojów - z jednej strony ci źli, co nam nie chcą obniżyć opłat, z drugiej dobrzy, lecz za słabi, aby niższe stawki przeforsować. A ten kij, jak każdy, ma dwa końce. Stąd od samorządów ogólnie i od radnych szczególnie oczekiwałbym spektakularnych działań naciskowych właśnie na tym polu urealniania ustawy „śmieciowej".
Możliwość zwalniania z opłat jest rozwiązaniem lepszym, niż obniżanie opłat dla wszystkich, bo pomagać trzeba tym, którzy tego wsparcia rzeczywiście najbardziej potrzebują, zachowując przy tym stabilność całego systemu.
Na koniec coś z mojego podwórka. Od lipca tego roku w naszym gospodarstwie domowym płacimy blisko połowę mniej za śmieci, niż to było przed wprowadzeniem ustawy „śmieciowej", choć śmieci produkujemy tyle samo. Jeśli wiec jeden czy drugi radny chce, byśmy za te śmieci płacili jeszcze mniej, to proszę bardzo. Tyle, że od nadmiaru prezentów w tym zakresie ani wdzięczności, ani podziękowań z mojej strony nie będzie.
Piotr Kaniewski