Gdyby żył, 3 września skończyłby 57 lat - lider "Chłopców z Placu Broni" Bogdan Łyszkiewicz 21 lat temu został ranny w Rybitwach w gm. Baboszewo w wypadku samochodowym i zmarł w płońskim szpitalu. Przypominamy nasz artykuł z 2014 r.
„O Ela", „Kocham cię", czy hymn „Kocham Wolność", który zaistniał w pamięci i sercach, pokolenia artysty, a także sercach następnych pokoleń, przeszły do historii polskiego rocka - jako jeden ze zbuntowanych symboli lat 90-tych. Dziś utwór „Kocham Wolność” rozbrzmiewa podczas protestów i demonstracji.
Ze względu na swój wygląd i beatelsowską fascynację nazywano go polskim Lennonem. Jego płyty rozeszły się już w nakładzie kilkusettysięcznym.
23 czerwca 2000 r. życie Bogdana Łyszkiewicza przerwał wypadek samochodowy pod Płońskiem. Trzeciego września polski John Lennon skończyłby 57 lat.
- W czasie ostatniej sesji nagraniowej Łyszkiewicz mówił w studiu do młodszych kolegów: "Jestem ostatnim rockandrollowcem w tym kraju". Miał szybki sportowy wóz - pamiątkę po pobycie w Stanach Zjednoczonych. Samochód był silnie poobijany, bo Łyszkiewicz, choć lubił szybką jazdę, nie był najlepszym kierowcą. W środowisku mówiło się, że zginął jak James Dean - Czytamy w recenzji książki biograficznej Marcina Sitki, z której można dowiedzieć się m.in. skąd wzięli się Chłopcy z Placu Broni.
Wypadek wydarzył się 21 lat temu, 23 czerwca 2000 r. w miejscowości Rybitwy koło Płońska. Lider „Chłopców z Placu Broni" został przewieziony do płońskiego szpitala, gdzie zmarł.
Oto fragment treść relacji z wypadku opublikowanej 26 czerwca 2000 r. przez dziennikpolski24.pl:
„Około siedemnastej jadący samochodem marki Chevrolet-Camaro Łyszkiewicz w miejscowości Rybitwy (powiat płoński), skręcając w lewo, wymusił pierwszeństwo i zderzył się z oplem omegą. Został ciężko ranny i zmarł w szpitalu przed godz. dwudziestą trzecią - poinformowało w sobotę biuro prasowe Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu. Oprócz Łyszkiewicza ranna w wypadku została jadąca z nim kobieta. Nikomu z pasażerów opla nic się nie stało.
Pojawiły się także komentarze które ukazały się z kolei na stronie portalu adonia.pl pod artykułem opatrzonym cytatem: Bogdana Łyszkiewicza - "Tak czy inaczej jesteśmy wszyscy nieśmiertelni...” :
„Basia": Prawda o wypadku jest inna .Bogdan został potrącony na wjeździe do stacji benzynowej przez inny wóz ,który jechał jak szalony. Na trasie od Gdańska swoją jazdą ten szaleniec, a nie lider zespołu budził oburzenie wśród kierowców i za to co zrobił cudem uniknął linczu. Ciekawe czy nie ma wyrzutów sumienia?
„On": wyjeżdżał ze stacji benzynowej pod Rybitwami... ale się nie rozejrzał. Tyle w temacie.
Amortyzator wbił się w ścianę budynku
Kilka słów komentarza pojawiło się również na naszej redakcyjnej stronie Facebooka:
(...)"Byłem tego dnia w pracy, chevrolet którym kierował muzyk chciał skręcić na CPN, ale nie zdążył przed omegą jadącą z naprzeciwka. Sila uderzenia była tak wielka, że chevrolet rotował wokół własnej osi a amortyzator z niego wbił się w budynek stacji paliw kilkadziesiąt metrów dalej" - wspomina po latach świadek zdarzenia.
(DK)
Zdjęcie tytułowe: 1998? Reprodukcja z odbitki. Fot. Pawlacz, czyli tam i z powrotem.